- Jak ich wydostaniemy? – zaczęła nerwowo stukać długopisem
w stół.
Zayn wyciągnął z jej dłoni przedmiot a potem chwycił jej
rękę, Skye uśmiechnęła się do niego.
- Mam plan – rzekł Lou.
- Jaki? – zapytałam.
Nie zdążył
odpowiedzieć bo Harry wszedł do salonu z dużą walizką. Położył ja na stole i
otworzył. Było w niej 13 pistoletów. Poczułam się jak w jakimś kryminalnym
filmie. Wszyscy spojrzeliśmy na Harrego z szeroko otwartymi oczami a on tylko
się uśmiechnął.
- Skąd ty tyle tego masz? - Lou patrzył na Harrego jakby go
pierwszy raz widział.
- Ojczym mi dał, gdy przeszedł na emeryturę, były mu już nie
potrzebne.
- Fajnego masz ojczyma – stwierdził Zayn.
- A te kajdanki po co ci? – spytała Skye.
Harry zaraz się zarumienił.
- A to do czegoś innego. – dalej rumieniąc się zerknął na
mnie.
Zdezorientowana spojrzałam na loczka a Zayn zaczął się
głośno śmiać.
- Ej! Mamy robotę. – przerwał im Lou, wyciągnął z kieszeni
jakąś kartkę i rozłożył ją. Był na niej naszkicowany projekt tej starej fabryki.
- Stary, kiedy ty to narysowałeś? – teraz to Harry patrzył
na niego z rozdziawioną buzią.
- Pomyślałem, że może nam się przydać, więc po porwaniu
Eleny pojechałem tam i narysowałem. – odpowiedział uśmiechnięty.
- Kocham cię, stary!! – krzyknął loczek i mocno go
wyściskał.
- Dobra, koniec obmacywania! – zaśmiałam się.
Rozłożyliśmy kartkę na stole i zaczęliśmy obmyślać plan.
- A więc tak . . . – zaczął Lou – ty, Elena – spojrzał na
mnie – musisz zanieść kasę, więc będziesz też tak jakby przynętą.
Kiwnęłam.
- Wy – zwrócił się do Zayna i Skye – będziecie z tyłu
budynku, gdy usłyszycie strzały wejdziecie przez to okno – wskazał palcem na
projekcie – i uratujecie ich. Ja i Harry będziemy z przodu za tym murem –
wskazał gruzy muru przed wejściem do fabryki – i kiedy Elena wejdzie do
budynku, my zaatakujemy tych co będą na ochronie stać przed wejściem. Gdy
usłyszą strzały, przybiegną następni, no i
Zayn pamiętaj, że wtedy ty z Skye wkraczasz do akcji.
- Nie mogę się już doczekać – odparł mulat z bananem na
twarzy.
Plan był genialny ale miałam też wątpliwości, że coś pójdzie
nie tak . . . Nie! Wszystko się uda! – powiedziałam sobie w myślach, jakby
miało mi to coś pomóc.
- Dobra, musimy się zbierać, mamy dwie godziny na dojazd do
Francji. – Harry wziął walizkę z bronią i ruszyliśmy do auta.
Pojechaliśmy szybko
do banku po pieniądze a parę minut potem byliśmy już na lotnisku. Musieliśmy
polecieć samolotem chłopaków bo z teczką broni na pewno nie weszlibyśmy do samolotu pełnej ludzi.
- Kiedy dolecimy na miejsce?
- Spokojnie, Elena .
. . zaraz będziemy – położyła dłoń na moim ramieniu.
Myślałam, że zaraz tam wybuchnę. Tak bardzo chciałam mieć to
już za sobą.
- Przecież jestem spokojna – odburknęłam.
- No właśnie widać, księżniczko – zaśmiał się ironicznie
Harry.
- Nie mów tak do mnie! Nie jestem księżniczką!
- Elena, jeśli nie chcesz tego robić to nie musisz –
powiedział z troską Louis.
- Nie! On więzi moją kuzynkę, Kate i Nialla. To przeze mnie
tam trafili.
- Nie mów tak! To nie twoja wina . . .
- Tylko mojego ojca.
- Tego nie powiedziałem.
- Ale tak pomyślałeś!
- Przestańcie, do cholery! – krzyknął Harry.
Ja i Lou jednocześnie spojrzeliśmy na loczka.
- Musimy ich uwolnić i tylko to się teraz liczy, i nikt nie
jest tu winny! – dodał.
* * *
Zostawiliśmy auto daleko od fabryki, a resztę drogi
przeszliśmy pieszo.
- Dobra tu się rozdzielamy – powiedział Lou – Pamiętacie co
macie robić?
Wszyscy przytaknęli.
Zayn i Skye wzięli po dwa pistolety i skradając się ruszyli
za tył fabryki. Dobrze, że było już ciemno i trawa była wysoka, bo łatwiej było
przejść niezauważonym. Kiedy Skye i Zayn znikli z pola widzenia, Harry podszedł
do mnie i pocałował czule.
- Uważaj na siebie, kochanie – szepnął
- Ok., ty tez – przytuliłam się mocno do niego i spojrzałam
nad jego ramieniem na Louisa, który stał z pistoletem w ręku i wpatrywał się
smutnym wzrokiem we mnie, a potem odwrócił wzrok.
Odsunęłam się od Harrego i uśmiechnęłam lekko do niego. Odpowiedział
mi tym samym. Lou podszedł do mnie i podał mi torbę z pieniędzmi. Przez przypadek
dotknęłam jego dłoni i przyjemny dreszcz przeszedł moje ciało. Co się ze mną
dzieję? Czemu tak na niego reaguję?
Wyciągnęłam scyzoryk od taty z kieszeni, a Harry zaśmiał się.
- No co?
- No tym to na pewno się obronisz – znowu się zaśmiał – Masz
to – podał mi duży sztylet.
Spiorunowałam go wzrokiem i wzięłam od niego ten sztylet, a scyzoryk
schowałam powrotem do kieszeni kurtki. Sztylet
włożyłam w nogawkę buta i zakryłam spodniami. Podniosłam torbę z ziemi i
ruszyłam w stronę fabryki.
* * *
- Wiedziałem, że przyjdziesz. – Erick uśmiechnął się złośliwie podchodząc do
mnie – Chodź, zapraszam.
Zaczął mnie prowadzić do budynku. Weszliśmy do jednego z
pomieszczeń, nie było tam przyjemnie, jak w każdym opuszczonym budynku. Zobaczyłam
blondynka całego zakrwawionego, leżał na jakimś starym materacu i ledwo się ruszał.
Podbiegłam do niego.
- Miałeś nie robić im krzywdy!! – warknęłam na niego.
- Wkurzył mnie, a tak w ogóle to niczego nie obiecywałem!
- Gdzie dziewczyny? – spytałam oschle.
- W drugim pomieszczeniu – odparł, a potem zwrócił się do
wysokiego mężczyzny, który stał w progu – przyprowadź je.
Mężczyzna wyszedł a parę minut później przyszedł z Kate i
Miley.
- Elena! – krzyknęła radośnie kuzynka na mój widok.
- Puść je, Pedro – powiedział do mężczyzny.
Pedro posłusznie je puścił, a one podeszły do mnie.
- Dawaj kasę! – zażądał Erick.
Już miałam mu wręczyć ta torbę, gdy nagle usłyszeliśmy strzały
na zewnątrz. Erick zmierzył mnie wzrokiem.
- Miałaś nie sprowadzać tu policji!
- I nie przyprowadziłam.
- Pedro! – krzyknął do mężczyzny – Idź sprawdzić co się tam
dzieje!
- Tak jest. – i wyszedł z pomieszczenia.
Strzały ucichły. O Boże! Coś poszło nie tak! Gdzie Zayn i
Skye?
Erick wyciągnął pistolet z kieszeni, załadował go i wyszedł
w stronę, gdzie przed chwilą było słychać strzały. Usłyszałam, że ktoś z tyłu
wskakuje przez okno, odwróciłam się, to był Zayn, a za nim weszła Skye. Dzięki
Bogu!
- Chodźcie. Mogą tu za chwilę wrócić. – pognał Kate i Miley
do okna, a potem pomógł mi podnieść Nialla.
Dziewczyny były już na zewnątrz.
- Szybko! – pośpieszała nas Skye.
Wreszcie Niall też był już bezpieczny.
- Skye, idźcie do auta, my zaraz wrócimy.
- Nie zostawię was.
- Kochanie, idź, nic nam nie będzie.
Spojrzała ostatni raz na Zayna i ruszyła z reszta do auta.
- Musimy im pomóc.
- Ciiii . . . – przyłożył mi palec do ust i rozejrzał się po
pomieszczeniu – Tam – wskazał na przewaloną maszynę i schowaliśmy się za nią.
Wtedy usłyszałam kroki. Były coraz głośniejsze.
- Wychodźcie! Albo zabiję ich! – wykrzyczał Erick.
Spojrzałam przerażona na Zayna. Podał mi drugi pistolet i
szepnął do ucha:
- Schowaj go, a gdy dam ci znak zacznij strzelać.
Kiwnęłam i schowałam go do prawej kieszeni, żeby łatwiej
było mi go później wyciągnąć. Wyszliśmy z ukrycia. Zayn miał skierowany
pistolet w stronę Ericka. Wciągnęłam głęboko powietrze. Erick trzymał lufę przy
głowie Harrego, a Pedro przy głowie Louisa.
- Odłóż to lepiej, nawet jeśli mnie zabijesz to Pedro zabije
twojego drugiego przyjaciela. – powiedział to z takim wrednym uśmieszkiem, że miałam
ochotę wyjąć pistolet i strzelić mu w łeb. Ale nie mogłam się wydać, to był
nasz jedyny ratunek. Zayn powoli położył pistolet na ziemię i podniósł ręce w
geście poddania.
- Ty – zwrócił się do mnie – przynieś mi torbę z kasą.
Wzięłam torbę z ziemi i podeszłam do Ericka.
- Połóż ją za nami – rozkazał.
Przeszłam obok nich i położyłam ją w wyznaczone miejsce.
Zerknęłam na Zayna, a on spojrzał na mnie dając mi znak. Szybko wyciągnęłam
pistolet i strzeliłam w ramię Pedra, a ten upadł z hukiem na ziemie. Harry korzystając
z okazji walnął łokciem Ericka w bok, wyrywając mu pistolet i strzelił mu
prosto w głowę. Krew wytrysnęła mu na twarz, otarł ją patrząc na nieruchome
ciało Ericka, a potem wymierzył trzy pociski w klatkę piersiową Pedra. Nawet się
nie zawahał. Spojrzałam przerażona na Harrego, a on wyszedł bez słowa nie
oglądając się za siebie.