piątek, 27 lipca 2012

Rozdział X

Zaraz po powrocie poszłam się położyć, ale nie mogłam zasnąć. Harry obok mnie słodko spał. Był bardzo poobijany, ale lekarz powiedział, że to tylko siniaki i wszystko z nim w porządku. Mnie też sprawdzali, chociaż mówiłam, że nic mi nie zrobili i jestem cała i zdrowa. Ale woleli nie ryzykować i musiałam im ulec. Okazało się, że facet, który mnie śledził wtedy kiedy szłam od Skye a Harry mnie potem uratował, pracował dla Ericka. Już trzy razy Harry uratował mi życie ryzykując swoje. Jestem mu bardzo wdzięczna ale nie chce już żeby to robił. Nie chce go przez to stracić.
Byłam zła na tatę, że tak głupio postąpił, ale każdy popełnia błędy. Wybaczyłam mu bo życie jest krótkie, żeby się gniewać. Leżałam i wpatrywałam się na śpiącego Harrego. Wygrałam los na loterii. Nigdy tak kogoś nie kochałam jak jego. Nagle Harry otworzył oczy.
- Czemu nie śpisz?? - ziewnął
- Nie mogłam zasnąć.
Harry przytulił mnie do siebie.
- A teraz możesz? - pocałował w policzek
- Teraz tak - uśmiechnęłam się.
Nareszcie zasnęłam.

                                                                          * * *

Po śniadaniu pojechałam kupić suknię ślubną z Skye. Harry z Zaynem z samego rana pojechali załatwiać rzeczy w sprawie przyjęcia weselnego. Chciałam z nimi jechać ale Harry mi nie pozwolił i powiedział Skye, żeby mnie zabrała na zakupy po suknię ślubną. Ech, zaś to samo. Nic nie mogłam zrobić. Kiedy chodziłyśmy po sklepach zauważyłam w kiosku gazetę na której było napisane: Harry Styles oświadczył się Elenie Grey. Czy to koniec zespołu? Fanki są smutne. 
- Skye, zobacz - pokazałam jej gazetę z tym artykułem.
- Nie przejmuj się, to jakieś szmatławce. Zespół dalej będzie istniał.
- Ale czuję się jakaś winna.
- Nie mów tak! Nie jesteś! To tylko jacyś idioci co piszą, że przez to One Direction skończy swoją karierę. Nie wierz im. Chodź, idziemy po suknię. - pociągnęła mnie za rękę.
Weszliśmy do sklepu i zobaczyłam przepiękną suknię. Była długa, biała z dużymi lśniącymi, różowymi brylantami, bez ramiączek. Skye też się spodobała. Zaraz poszłam ją przymierzyć. Leżała idealnie. Zapłaciłam i pojechałam ze Skye do hotelu.
Weszłam do pokoju, Harry siedział na łóżku zakrywając twarz rękoma.
- Co się stało? - zapytałam
Podniósł głowę i popatrzył na mnie. Łzy leciały mu z oczu.
- Harry, co się stało?? Powiedz - usiadłam koło niego a on odwrócił wzrok.
- Menadżer dowiedział się o ślubie. Powiedział, że jeśli dojdzie do ślubu, on przestanie z nami współpracować. Sprzedaż płyt i gadżetów zmalała. Liczba fanów spada. Ja nie chce tego. Bardzo cię kocham i chce z tobą być. Ale nie chce, żeby przez to rozpadł się zespół. Wszystko się wali.
- Harry, może lepiej jak zapomnimy o sobie . . .
- Co? NIE!! Nie odchodź ode mnie! Bez ciebie zwariuje! Znajdziemy innego menadżera a ten niech się wypcha.
- Ale jak to przyjmą chłopcy?
- Dzisiaj z nimi o tym pogadam.

                                                                   * * *

Harry wszedł do salonu i zastał tam resztę chłopaków. Siedzieli i oglądali tv.
- Muszę z wami pogadać - powiedział
- No, o czym?? - zapytał Niall
- Ja chyba już wiem - rzucił Zayn i spojrzał na Harrego.
- Co? Powiecie wreszcie o co chodzi . . . - niecierpliwił się Louis.
- Dobra już mówię - zaczął Harry - więc, nasz menadżer dowiedział się o moim ślubie z Eleną i zabronił mi go robić, bo jeśli nie to przestanie z nami współpracować . . .
- Co? - przerwał mu Louis - Jak? CO? - nie mógł się wysłowić
- Louis uspokój się  - powiedział spokojnie Liam
Louis posłuchał go i się uspokoił.  
- Mam pomysł - mówił dalej Harry - żeby znaleźć innego menadżera i wszystko będzie dobrze.
- CO?? NO TO TERAZ PRZESADZIŁEŚ!! - krzyczał Louis - I MYŚLISZ, ŻE JAK ZMIENIMY MENADŻERA TO WSZYSTKO BĘDZIE SUPER!!
- Nam się dobrze z nim współpracuje - powiedział Liam
- A W OGÓLE TY ZNÓW MYŚLISZ O NIEJ!! A O NAS NIGDY!! - Louis był coraz bardziej zdenerwowany - TYLKO ONA, ONA I ONA!! DLA NAS JUŻ NIE MASZ CZASU!! I JESZCZE CHCESZ ZMIENIAĆ MENADŻERA BO CI NIE POZWALA SIĘ Z NIĄ OŻENIĆ!! A NIE POMYŚLAŁEŚ, ŻE MOŻE NAM SIĘ TO NIE PODOBA!!  
Było widać, że Harry zaraz wybuchnie.
- A MYŚLAŁEM, ZE JESTEŚ MOIM PRZYJACIELEM!! - krzyknął
- JESTEM!! ALE TY WIDAĆ NIE!! MAM TEGO DOSYĆ!! CHYBA NADSZEDŁ KONIEC ZESPOŁU! NARA!!
- A IDŹ!! I TAK CIĘ NIE POTRZEBUJEMY!! - krzyknął Harry
- Harry? - zwrócił się do niego spokojnie Liam
- Co? WY TEŻ JESTEŚCIE PO JEGO STRONIE?!?!
- Louis ma racje, nie możemy zmienić menadżera. Tak ciężko się napracowaliśmy, żeby stworzyć zespół i spełnić swoje marzenia. Nie możemy tego tak łatwo stracić. - powiedział spokojnie Zayn.
- Zayn ma rację. - powiedziałam wchodząc do salonu
Harry odwrócił się w moją stronę ze łzami w oczach.
- Co . . . ty robisz?
- Harry, oni mają rację. Musimy o sobie zapomnieć, to będzie najlepsze wyjście.
- NIE!! Nie pozwolę na to!!
- Harry, tak będzie lepiej.
- Nie, nie będzie!!
- Żegnaj. - i uciekłam.
Usłyszałam jak Harry mnie woła. Pobiegłam szybko do taksówki i odjechałam z piskiem opon zostawiając za sobą Harrego.

                                                                   * * *

Taksówka pojechała w stronę hotelu, w którym zakwaterowali się rodzice. Weszłam do pokoju rodziców a mama podleciała do mnie i zabrała walizki ode mnie.
- Co się stało, córeczko?
Usiadłam na łóżku i zaczęłam płakać.
- Córeczko, o co chodzi?? Czemu płaczesz??
Nie mogłam nic powiedzieć. Drżałam na całym ciele.
Tata przyniósł szklankę wody i tabletkę na uspokojenie, kiedy ją zażyłam wreszcie się uspokoiłam i opowiedziałam rodzicom co się stało.
- Ale to nie twoja wina - powiedziała mama.
- Tak, to moja. Przeze mnie One Direction się rozpadło.
Mama przytuliła mnie a tata usiadł z drugiej strony i okrył mnie kocem.
Nagle do pokoju wpadł zdyszany Harry.
- Harry, co ty tutaj robisz??
- Przybiegłem . . . za  . . . taksówką - dyszał
- Co? Biegłeś cały czas za taksówką - zdziwiłam się.
- No . . .  nie cały czas . . . bo później was zgubiłem,  ale jestem.
- Harry . . . ja . . . nie mogę . . .
- Nie pozbędziesz się mnie tak łatwo - Harry był strasznie uparty
- Może my pójdziemy na dół do restauracji a wy sobie sami pogadacie -powiedział tata i rodzice wyszli z pokoju
- Harry podszedł do mnie bliżej.
- Proszę, wróć do mnie. Bez ciebie moje życie jest beznadziejne. Proszę! - spojrzał na mnie błagającym wzrokiem.
- Ja . . . - przerwał mi kładąc palec na moje usta.
Potem zaczął je dotykać swoimi ustami. Nie mogę! Chciałam się odsunąć ale mi nie pozwolił, przytrzymał mnie mocniej przy sobie. Przerwałam pocałunek.
- Harry, to nic nie da. . .
- A właśnie, że da . . . proszę, wróć do mnie . . . kocham cię bardzo . . . proszę . . . ja się stąd nie ruszę, jeśli do mnie nie wrócisz . . . - Harry nie dawał za wygraną i nie chciał mnie wypuścić z objęć.
- Też cię kocham -  pocałowałam go.
Loius z Zaynem wpadli do pokoju a za nimi Liam i Niall.
- Harry, wybacz nam, proszę. - Louis podszedł bliżej do Harrego
- Nie, to wy mi wybaczcie.
- Chodź, tu stary. - uśmiechnął się Zayn
Chłopcy przytulili Harrego. Louis podszedł do mnie.
- Przepraszam za to co mówiłem . . . ja . . . byłem zdenerwowany, przepraszam.
- Nie gniewam się.
Louis uśmiechnął się do mnie.
- Harry - zwrócił się do niego Louis - zwolniliśmy menadżera, jutro znajdziemy nowego.
- Co? - Harry otworzył szeroko oczy -  Ale przecież mówiłeś, że . . .
- Wiem co mówiłem, ale nie chce, żeby nasza przyjaźń się skończyła, to dla mnie ważniejsze niż jakiś menadżer. Więc, One Direction dalej będzie istniał??
- No pewnie, że tak - uśmiechnął się Harry
Niall zaczął podskakiwać ze szczescia.
Wiec, jednak to nie był mój najgorszy dzień.


 

czwartek, 12 lipca 2012

Rozdział IX


Obudziłam się w opuszczonym pomieszczeniu związana do krzesła. Było ciemno, ale wzrok szybko mi się przyzwyczaił. Zobaczyłam mężczyznę, który spoglądał na mnie. Był wysoki, szczupły, miał ciemne, długie włosy zepnięte w kucyk. Podszedł do mnie i swoim zimnym wzrokiem zaczął mi się przyglądać.
- Nareszcie się ocknęłaś. . . nazywam się Erick.
- Czego ode mnie chcesz?
- Ty dobrze wiesz. . .
- Nie wiem . . . nic ci nie zrobiłam, nawet cię nie znam.
- Ale twój ojciec tak
Zamarłam. Co? Mój tata? Co tu jest grane? Boże!!
- Pożyczył od nas mnóstwo kasy – mówił dalej – i nie oddał w terminie więc, jeśli nam nie odda to zabiję cię!

                                                                            *  *  *

Oczami Harrego:
Zaraz pojechaliśmy na komisariat. Rodzice Eleny już tam byli. Jak najszybciej przylecieli samolotem. Bardzo się o nią bałem.
- Możemy ją namierzyć, jeśli będzie miała przy sobie komórkę. – powiedział policjant
- To niech pan namierza – denerwowała się mama Eleny.
- Spokojnie, proszę pani, znajdziemy ją. – Chłopcze – zwrócił się do mnie – choć tu, może rozpoznasz mężczyznę.
Podszedłem i przyglądnąłem się zdjęciom, zaraz rozpoznałem go. Miałem nadzieje, że się jednak nie pomyliłem.
- To ten – wskazałem na gościa z długimi czarnymi włosami.
- To nie możliwe – powiedział tata Eleny.
- Co? O co chodzi? – spytała zdezorientowana mama Eleny
- Muszę ci coś powiedzieć – spojrzał na nią – Pożyczyłem od nich dużo kasy na wyjazd i mieszkanie w Ameryce i nie miałem z czego im oddać, ale myślałem, że nas nie odnajdą . . .
- Co? – zaczęła krzyczeć mama Eleny – JAK MOGŁEŚ MYŚLEĆ, ŻE NAS NIE ODNAJDĄ!! TY DURNIU!!
Tata Eleny chciał ją uspokoić ale ona go odpychała.
- ZOSTAW MNIE!! – i wyszła z płaczem.
Skye poszła za nią. Nagle weszła policjantka.
- Namierzyliśmy ją, jest w starej opuszczonej fabryce na skraju miasta.
- Dobrze – odpowiedział policjant – Zbierz jednostki i . . .  – przerwał mu dzwoniący telefon z kieszeni taty Eleny.
- To Elena!
- Proszę dać na głośny. – powiedział policjant
Tak zrobił.
- Pewnie już ją namierzyliście -  odezwał się męski głos  w telefonie – a ty tatuśku dzisiaj lepiej oddaj kasę, bo jak nie to możesz się pożegnać na zawsze z córeczką.
- Proszę, zostaw ją, oddam ci całą kasę, tylko nic jej nie rób . . .
- To się zobaczy . . . -  zaśmiał się -  dzisiaj o 20:00 przywieź kasę . . . a i masz być sam, jeśli ta głupia policja przyjedzie z tobą, córeczka już nie zobaczy tatuśka i całej swojej rodzinki – powiedział i rozłączył się.
Wkurzony wyszedłem z komisariatu mijając Skye i mamę Eleny. Skye podeszła i spytała się:
- Co się stało??
Nie odpowiedziałem jej tylko szybko wsiadłem do auta i ruszyłem w stronę hotelu. Wszedłem do pokoju i zacząłem grzebać po szufladach.
- Harry, czego szukasz? – spytał Louis
- Niczego – odburknąłem
Nareszcie znalazłem to czego szukałem.
- Harry, po co ci ten pistolet?? – przeraził się i zrozumiał o co mi chodzi – Nawet o tym nie myśl!! Zabiją cię!! Nie możesz sam tam iść, to niebezpieczne! Policja to załatwi!
- Policja gówno załatwi!! Nie mam ochoty czekać!! Idę tam i nikt mnie nie zatrzymie!!
Wyszedłem szybko nie patrząc na Louisa. Martwił się o mnie, ale ja nie mogłem już czekać, nie w takiej sytuacji. Nie mogłem pozwolić, żeby ją zabili. Wszedłem do samochodu, naładowałem pistolet i położyłem na siedzeniu. Łzy leciały mi z oczu. Nie czekając szybko ruszyłem z podjazdu. Jechałem tak szybko jak się tylko dało. Znalazłem się na odludziu i zauważyłem tą fabrykę. Zaparkowałem z dala od fabryki i ruszyłem do niej. Adrenalina buzowała we mnie. Musiałem być ostrożny. Wszedłem do fabryki i usłyszałem Elenę i tego mężczyznę, poszedłem w ich stronę. Wymierzyłem pistoletem w mężczyźnie.

                                                                              *  *  *

Zauważyłam Harrego, który wymierzał w Ericka. Erick stał tyłem do niego. Boże! Co on robi?! Nie! Nagle Harrego popchnął ktoś z tyłu, pistolet wyleciał mu z ręki i poleciał w kąt budynku. Erick zaśmiał się i odwrócił się do leżącego Harrego.
- Myślałeś, że mnie zabijesz he, he  . . . jesteś żałosny  . . . nie rób z siebie bohatera bo nim nie jesteś.
Facet, który popchnął Harrego, podniósł go i związał mu ręce. Erick podszedł do niego.
- Zostaw go!! -  krzyknęłam -  On nic ci nie zrobił!!
- Zamknij się! – warknął.
Wymierzył cios w brzuch Harrego. Harry z bólem zgiął sie w pół. Krew leciał mu z ust. Erick podniósł go i uderzył w to samo miejsce. Harry wypluł krew i upadł na podłogę.
- Ty idioto!! – krzyknęłam
Erick podszedł i wymierzył mi w policzek. Z bólu odwróciłam twarz.
- John, zaklej jej usta!
- Dobrze – rzekł gruby mężczyzna i zakleił mi usta taśmą.
Patrzyłam na Harrego, który leżał nie przytomnie w kałuży krwi. Szarpałam się. Musze się wydostać!
- Jeszcze raz się poruszysz, to go zabiję!
Przestałam się szarpać, ale nie mogłam patrzeć już na to jak go torturują . Musiałam cos zrobić. Zauważyłam pistolet Harrego w kącie.
- Szefie! – powiedział John – przyszedł.
- Ok, już idę. Pilnuj ich!
Erick wyszedł a John oparł się o ścianę. Próbowałam się uwolnić. W kieszeni od bluzki znalazłam scyzoryk. Dostałam go od taty. Kiedy mi go dawał powiedział, że może mi się zawsze przydać i miał rację. Wyciągnęłam scyzoryk tak, żeby John nie zauważył i przecięłam linę. Rzuciłam się po pistolet strzeliłam do Johna. John upadł a ja podbiegłam do Harrego i uwolniłam mu ręce.
- Nie ruszaj się! – Erick przyłożył mi nóż do gardła – Oddaj pistolet!!
Oddałam mu posłusznie.
- Wstawaj! – krzyknął
Wstałam.
- Rzuć broń, Erick!! – krzyknął policjant
Otoczyli go. Erick rzucił na podłogę pistolet a policjanci założyli mu kajdanki i wyprowadzili go. Uklękłam koło Harrego. Łzy leciały mi z oczu. Przytuliłam go do siebie. Harry otworzył oczy.
- BOŻE!! Myślałam, że cię stracę. – przytuliłam go mocniej
-  Mnie nie da się tak łatwo stracić. – zaśmiał się – A tobie nic nie jest??
- Nie – pocałowałam go – Dzięki.
- Za co?
- Za to, że mnie uratowałeś.
- Ale ja nie uratowałem cię – posmutniał – Jestem beznadziejny.
- Uratowałeś i nie jesteś beznadziejny. Jesteś cudowny.
Usłyszałam Skye i Zayna. Podlecieli do nas.
- Elena! – przytuliła mnie Skye.
Zayn pomógł wstać Harremu i poszliśmy do auta. Mama i tata podeszli do mnie.
- Nic ci nie jest? – zapytała mama z troską
- Nie, mamo wszystko w porządku.
Danielle i Eleonor też podeszły do mnie. A Niall wyskoczył z auta i mocno mnie przytulił.
- Dobrze, że nic ci nie jest, bo wtedy nie miał bym kogo przytulać.
Zaśmiałam się.
Louis był przy Harrym i skarcił go jak ojciec za to, że tak głupkowato postąpił. Harry zaśmiał się i go przytulił a Louis już przestał na niego się gniewać.
Już dwa razy ryzykował życie by mnie uratować, więc nie dziwię się Louisowi, że się boi o niego. Ja tez się boję. Nie chce, żeby ktoś ryzykował swoje życie by uratować moje a szczególnie ci, których tak bardzo kocham.


Rozdział VIII


Otworzyłam oczy, Harry już nie spał.
- Nareszcie obudziłaś się, kociaczku. – pocałował mnie w czoło.
Wstaliśmy i zaczęłam szukać swojej bluzki.
- Gdzie ona jest? – zerknęłam pod łóżko.
- Czego szukasz?
- Mojej bluzki…
- Weź moją bluzkę.
- Ja zawsze muszę coś gubić – rzuciłam ubierając koszulę Harrego.
- Znajdzie się, a jak nie to kupię ci nową.
- A ty się nie ubierasz? – zapytałam.
- Nie, lubię tak chodzić. – uśmiechnął się łobuzersko.
No tak Styles nie miał problemu z nagością. Kiedy tak stał bez koszuli miałam różne dziwne myśli i nie mogłam się na niczym skupić, to pewnie przez niego tak wszystko gubię.
Zeszliśmy na dół i natychmiast się zatrzymaliśmy. Skye siedziała na blacie kuchennym a Zayn stał naprzeciwko jej i całował ją.
- No jeszcze tu was brakowało – powiedział Harry – spadać z kuchni.
Zayn gwałtownie się obrócił i miał minę dziecka, którego złapano na gorącym uczynku. Skye miała podobną.
- My …. nic – jąkał się Malik.
- Ta jasne … nie chce mieć porodu w kuchni. – rzucił żartobliwie Styles.
Zayn spojrzał na niego spode łba . Skye zeszła z blatu i razem poszli do salonu.
 Harry podszedł do lodówki.
- Pojedziesz ze mną do Paryża? Za dwa dni mamy tam koncert – powiedział wyciągając mleko.
- Pewnie, że tak. – przytuliłam go.
Był bardzo szczęśliwy. Pocałował mnie czule. Potem podszedł do szafki i wyciągnął cztery miseczki, nalał do nich mleko i wsypał płatki. Położył na tacy i ruszył do salonu. Skye siedziała na kolanach Zayna, ale kiedy weszliśmy usiadła koło niego.
Po śniadaniu usiadłam koło Harrego i przytuliłam się do niego. Zayn i Skye siedzieli obok.
- Mam pomysł! – rzucił Zayn.
- Jaki? – zapytał Harry.
- Zamiast siedzieć i nudzić się w domu to może pójdziemy do wesołego miasteczka.
- Tak!! I tunel miłości! – mrugnęła Skye do Zayna.
Odpowiedział jej zniewalającym uśmiechem.
- Ta, ta … - przewróciłam oczami.
- Muszę przyznać, że to fajny pomysł – powiedział Harry.
- To co? Idziemy? – zapytał Malik.
- Ok. Tylko się przebierzemy. – Skye pociągnęła mnie na górę.
Szybko przebrałyśmy się i poszłyśmy z chłopakami do wesołego miasteczka. Zayn wziął Skye do tego tunelu miłości a ja poszłam z Harrym do nawiedzonego domu. Weszliśmy, Harry wziął mnie za rękę.
- Pewnie się boisz – uśmiechnął się łobuzersko.
- Chciałbyś – uderzyłam  go w ramię.
Szliśmy przez nawiedzony dom i nagle wyskoczył szkielet. Harry odskoczył i krzyknął ze strachu.
- He, he, he – zaśmiałam się – I kto tu się boi.
- Nie boję się!! – odburknął
- Ta jasne
- To teraz zobaczymy kto się będzie bać! – wziął mnie na ręce.
- Harry!! Ty wariacie!! Postaw mnie!
Nie puścił mnie. Wyszedł ze mną na rękach z nawiedzonego domu i poszedł w stronę koła młyńskiego. Wszyscy się na nas patrzyli. Harry nie zwracał na to uwagi tylko zaniósł mnie do kopuły koła i koło młyńskie ruszyło. Postawił mnie i usiadł.
- Po co mnie tu zaniosłeś??
- Zobaczysz – uśmiechnął się.
Koło zatrzymało się na samej górze.
- Och!! Super! – rzuciłam wkurzona
Harry podszedł do mnie i pociągnął do siebie, całując namiętnie po ustach.
- Muszę cię o coś zapytać . . . – uklęknął i wyciągnął pudełeczko w kształcie serduszka, otworzył je, znajdował się w nim przepiękny pierścionek z dużym, lśniącym brylantem. – Wyjdziesz za mnie??
- Tak!! – rzuciłam się mu w ramiona
- Kocham cię bardzo! – założył mi pierścionek  i pocałował czule.
- Ja ciebie też!
Nagle koło ruszyło i wywaliłam się na Harrego. Zaczęliśmy się głośno śmiać. Kiedy koło młyńskie zjechało na dół, wyszliśmy i podleciały do nas piszczące fanki 1D. Robiły sobie zdjęcia z Harrym. Niektóre patrzyły na mnie tak jakby chciały mnie zaraz zabić. I pomyśleć, że ja też taka kiedyś byłam… Marzyłam poznać One Direction, ale nie liczyłam na zbyt wiele, że któremuś się spodobam  i będę z nim  szczęśliwa do końca życia. Ocknęłam się, kiedy Harry przytulił mnie i odszedł na oczach fanek… czułam jak zabijają mnie wzrokiem…  Poszliśmy w stronę budki z hot – dogami. Siedzieli tam Zayn z Skye.
- Ooo jesteście – rzuciła Skye.
- Chcemy wam coś powiedzieć – zaczął Harry
Skye i Zayn spojrzeli po sobie.
- Harry mi się oświadczył – dokończyłam.
- To super! – krzyknęła i zaczęła nas przytulać
- Gratulacje! – Zayn poklepał Harrego a potem przytulił mnie – Musimy to uczcić.
- To oczywiste – powiedziała Skye
I ruszyliśmy do najbliższego baru.  Zamówiliśmy sobie drinki i usiedliśmy koło stolika.
- Więc, kiedy możemy spodziewać się ślubu?? – zapytał Zayn
- Nie wiem . . . nawet jeszcze o tym nie myśleliśmy – odpowiedział Harry
- Ale jakby co to jesteśmy zaproszeni?
- Jasne, Zayn – powiedziałam
Uśmiechnął się i zaczął popijać drinka.

*    *    *

Harry  odwiózł mnie do domu. Kiedy stanęliśmy przed domem, zapytałam:
- Co ja mam powiedzieć rodzicom, gdy zobaczą pierścionek?
-Ja im powiem – i wyszedł z auta.
- Co? Ale. . .
- Cicho koteczku . . . – i ruszył do drzwi.
Poleciałam za nim. Otworzył i poszedł do pokoju, w którym siedzieli.
- Dobry wieczór. Chce o coś zapytać?
Rodzice zdezorientowani spojrzeli po sobie.
- Tak? – rzekła mama.
- Chce prosić o rękę waszą córkę.
Mama spojrzała to na mnie to na Harrego, popatrzyła z uśmiechem na tatę i odpowiedziała:
- Masz naszą zgodę.
- Dzięki, dzięki – zaczął cieszyć się Harry.
Objął mnie w pasie, podniósł do góry i zaczął wirować po pokoju. Mama i tata zaczęli się śmiać. Nigdy nie widziałam go tak szczęśliwego. Postawił mnie i pocałował w policzek.
- Mam jeszcze jedno pytanie – zaczął – czy Elena mogłaby ze mną pojechać do Paryża??
- Jasne – odrzekł tata.
Zdziwiłam się. Co się stało, że tak na wszystko się godzą. . . czy ja o czymś nie wiem. . .
- A kiedy chcecie tam jechać?? – zapytała mama
- Po jutrze chcemy wyjechać.
- Aha. Dobrze. – odpowiedziała mama
- Może zostaniesz na noc Harry?? Jest już późno, nie będziesz się teraz włóczył – powiedział tata
- Nie chce . . . – przerwał mu tata i Harry musiał zostać.
Mama przygotowała taco, ulubione danie Harrego. Potem poszłam z Harrym do swojego pokoju. Rozłożyliśmy łózko, na którym miał spać Harry. Poszłam szybko wziąć prysznic a potem Harry. Usiadłam na łóżku a Styles podszedł i zaczął mnie namiętnie całować. Odsunęłam się.
- Nie tu . . . rodzice mogą wejść – powiedziałam
- Ech – posmutniał – Kiedy będziemy mieć czas tylko dla siebie?
- Kiedyś będziemy . . . – pocałowałam go i położyłam się.
Harry wstał i położył się do swojego łóżka obok.
- Dobranoc, kotku.
- Dobranoc – odpowiedziałam i szybko zasnęłam.
                                                                           * * *

Przestraszyłam się, kiedy otworzyłam oczy. Harry leżał koło mnie.
- Co ty tu robisz?? – zapytałam
- Przepraszam, że cię przestraszyłem, ale bałem się sam spać – uśmiechnął się tym swoim zniewalającym uśmiechem.
- Ta jasne już mnie tak nie czaruj
- Ja ciebie nie czaruje  . . . tylko chciałem być bliżej swojej przyszłej żony.
Zarumieniłam się.
- Uwielbiam jak się rumienisz – pocałował mnie w czoło.
Nagle ktoś zapukał i do pokoju wszedł tata. Harry zleciał z mojego łóżka i cały czerwony na twarzy podniósł się z podłogi.
- A chociaż zabezpieczyliście się?? – zapytał z uśmiechem.
- Tato! – przewróciłam oczami
- Ok, ok  . . . nie przeszkadzam, ale zejdźcie potem na śniadanie – rzekł
- Ok. Zejdziemy – odpowiedział i tata wyszedł.
Popatrzyłam na Harrego i razem wybuchliśmy śmiechem.
Zeszliśmy na dół i usiedliśmy przy stoliku. Mama podała naleśniki, które były polane czekoladą z wiśniami na górze. Zaraz przypomniał mnie mi się ten ranek, kiedy Harry zrobił mi naleśniku po tym jak mnie uratował. A potem tyle rzeczy się wydarzyło i pomyśleć, że to parę miesięcy temu go poznałam. A teraz jestem jego przyszłą żoną. WOW!! No po prostu to życie tak zaskakuje. Nigdy bym nie pomyślała, że kiedyś któryś z chłopaków z One Direction mi się oświadczy. A jednak marzenia się spełniają. Po śniadaniu spakowałam się i pożegnałam z rodzicami. Tę noc spałam u chłopaków, a rano mieliśmy polecieć do Paryża. Skye już była na miejscu spakowana i szczęśliwa, Zayn też się cieszył,  bo miał z kim pochodzić po sklepach i podzielić się zainteresowaniami oraz znalazł prawdziwą miłość. Dzień minął fajnie, chłopcy byli zestresowani jak przed każdym występem, ale to normalne.
Leżałam w łóżku Harrego i myślałam o wszystkim . . . myśli kłębiły mi się w głowie. Harry wyszedł z łazienki i ułożył się obok. Przytuliłam się do jego ciepłego ciała. Jego loki łaskotały mnie w szyję, a usta zwinnie całowały obojczyk.
- Harry?
- Tak? – przerwał całowanie.
- A co jeśli się nam nie uda, jeśli . . . – zakrył mi usta palcem.
- Ciii . . . uda się koteczku – pocałował w usta namiętnie – a teraz śpij, jutro musisz być wypoczęta.
Przytuliłam się do Harrego i zasnęłam.
    
*   *  *

Rano szybko pojechaliśmy na lotnisko i po dziesięciu minutach już byliśmy w samolocie, zaraz polecieliśmy do Paryża. Droga była długa, ale nie aż tak męcząca jak mi się wydawało, ponieważ w objęciach Harrego  jakoś  tak szybko przeleciało. Zakwaterowaliśmy się w hotelu i zaraz jak weszłam do pokoju, rzuciłam się na łóżko zamykając oczy. Harry podszedł i całując mnie po szyi ściągał moją bluzkę.
- Harry, nie tu! Poczekajmy do nocy poślubnej.
Harry bez szans ułożył się na łóżko.
- To będą dla mnie wieki – rzucił
- Oj, weź – przysunęłam się bliżej – ale tamtej nocy nigdy nie zapomnisz – uśmiechnęłam się zalotnie.
- No to warto czekać – odpowiedział uśmiechem.

                                                                               *  *  *

Rano szybko zeszliśmy na śniadanie. Chłopcy poszli na próby, a ja z Skye poszłam na relaksacyjny masaż. A potem na zakupy, Skye zaprowadziła mnie do sklepu z bielizną.
- Po co my  . . .  –zobaczyłam minę Skye i zaraz zrozumiałam o co chodzi
- Trzeba ci coś kupić na noc poślubną – zaczęła szukać – To musi być coś seksownego i pociągającego… Harry oszaleje jak cię w tym zobaczy.
Wyciągnęła czerwono – czarny biustonosz i stringi z koronkami. Bardzo śliczny. Przymierzyłam go i był idealny. Na pewno oszaleje. Po zakupach wróciłyśmy do hotelu. Chłopcy już byli. Weszłam do pokoju. Harry spał na łóżku. Podeszłam i przykryłam go. Tak słodko spał, wyglądał na bardzo zmęczonego. Ja również byłam zmęczona, wzięłam szybko prysznic i zasnęłam przytulona do śpiącego Harrego.

                                                                            *  *  *

Zayn zabrał Skye do swojego ulubionego sklepu. Byli w siódmym niebie a najbardziej było widać po Zaynie, ponieważ mógł podzielić się z kimś swoim hobby. Natomiast Harry zabrał mnie na wycieczkę po Paryżu. Było cudownie. Zwiedziliśmy prawie cały Paryż, a najwięcej czasu spędziliśmy na ławce oglądając wieżę Eiffla.
- Jak tu pięknie – powiedziałam
- Tak i to bardzo – odpowiedział Harry
Spojrzałam na niego
- To gdzie urządzimy przyjęcie weselne?? – zapytałam
- Mam już to załatwione. . .
- Już? Gdzie?
- A to niespodzianka, o nic nie musisz się martwić, wszystko jest pod kontrolą.
- No proszę, powiedz
- Nie-  pocałował mnie.
Nagle zaczęły błyskać flesze, przerwaliśmy pocałunek a grupa papa razi stała przed nami i robiła zdjęcia. Szybko uciekliśmy i schowaliśmy się w pobliskim parku. Wychodząc z krzaków zaczęliśmy się głośno śmiać a jakaś para spojrzała na nas dziwnie. Ruszyliśmy do hotelu, było już ciemno. Nagle zauważyłam, że jakaś ciemna furgonetka ciągle za nami krąży.
- Harry? – szepnęłam – ta furgonetka jedzie cały czas za nami
- To pewnie papa razi -  odpowiedział – Nie przejmuj się.
Ale jednak coś nie pozwoliło mi się uspokoić. Furgonetka znalazła się bliżej nas i wyskoczyli z niej jacyś mężczyźni. Uderzyli Harrego i przewrócił się na chodnik, krzyknęłam, mężczyzna związał mi ręce i coś walnęło mnie w głowę. Straciłam przytomność.