sobota, 22 marca 2014

Rozdział XXV - ostatni

Biegłam na oślep przez plażę. Nie wiedziałam co mam zrobić. Wszystko się poplątało. Ale to była tylko moja wina. Powinnam to już dawno zakończyć z Louisem. To i tak by nie wyszło. Tylko zraniłam bliskie mi osoby. Dalej biegnąc, weszłam w głąb lasu i ruszyłam ścieżką w górę. Gałęzie raniły mnie po rękach i nogach, ale nie zważałam na to. Znalazłam się już bardzo wysoko. Nie zwalniałam. Nagle potknęłam się o korzeń wystający z ziemi. Upadłam, ziemia pode mną runęła, turlałam się w dół. Próbowałam się czegoś złapać, ale na nic. Nie mogłam się zatrzymać . . . i nagle poczułam straszny ból. Z klatki piersiowej wystawała ostra gałąź. Przeszyła moje ciało i trafiła w serce. Zaczęłam się krztusić krwią, wypływała mocno również z piersi. Spojrzałam w niebo. Światło jasno oświetlało korony drzew, wiatr poruszał liśćmi. Wiedziałam, że to koniec. Obraz zaczął się zamazywać, aż całkowicie znikł.


                                                                        * * *


- Gdzie ona jest, Lou?!
- Nie wiem, wyszła rano. Uspokój się na pewno wróci.
- Muszę ją poszukać!
- Harry! Czekaj! - Lou pobiegł za nim. Harry wybiegł z domku i zaczął ją wołać. Musiał ją szybko odnaleźć. Poczuł wcześniej silny ból w klatce piersiowej i zaraz wiedział, że to chodzi o Elenę. Ale miał ciągle tą głupią nadzieję, że się mylił. Zauważył ślady butów i pobiegł za nimi ścieżką w górę. Rozglądał się gorączkowo. Nigdzie jej nie widział. Napięcie rosło. Był coraz wyżej. I nagle spojrzał w przepaść i zobaczył jej ciało. Przebite gałęzią. Zsunął się jak najszybciej w dół. Całe jego ciało drżało. Łzy niemiłosiernie wypływały z oczu. Drżącymi rękami próbował wyciągnąć gałąź. Miał znowu tą nadzieję, że ją jeszcze uratuje, że będzie żyła i będzie przy nim, chociaż dobrze wiedział, że to już koniec. Podniósł twarz ku niebu i wydał z siebie przerażający krzyk. A potem wziął jej twarz w dłonie i pocałował w zimne usta. Usłyszał jak Lou zbiega w dół. Harry podniósł wzrok i spojrzał na niego. Przyjaciel zbliżył się do Harrego i przytulił do siebie, cały czas się trząsł. Spojrzał ponad ramieniem Harrego na ciało Eleny. Nawet po śmierci była piękna.

Dusza Eleny unosiła się parę metrów od nich i z bólem patrzyła na nich.


                                                                       * * *


Wszyscy stali na zewnątrz przed domkiem i wypatrywali. Kiedy zauważyli Harrego trzymającego zakrwawione ciało Eleny, wiedzieli już. Skye padła na kolana i zaczęła głośno szlochać. Zayn podszedł do niej i ją objął. Zaczęła krzyczeć z rozpaczy i wyrywać się mu, ale on jej na to nie pozwolił, mocno trzymał ją w objęciach. Przestała się szarpać i mocno wtuliła w chłopaka. Harry wszedł do domku, ruszył w stronę salonu. Lou rozłożył koce na stole, a potem ułożyli delikatnie jej ciało. Reszta również weszła do salonu. Usiedli wokół niej i siedzieli w milczeniu. Harry trzymał jej lodowatą dłoń. Czuł się wszystkiemu winny. To przez niego umarła. To on tu powinien leżeć martwy, nie ona. Wstał i ruszył na górę. Elena wiedziała co Harry chce zrobić i nie mogła mu na to pozwolić. Przesłała Louisowi w myślach. Powstrzymaj go. Louis podniósł głowę i rozejrzał się za Eleną. Zawsze rozpoznałby jej głos. Ale ona leżała na stole, martwa, więc jak? Czy jej dusza nadal tu jest? Lou tylko ty możesz to zrobić, nie pozwól mu się zabić. - usłyszał ponownie jej głos w umyśle i wstał szybko.
- Lou, gdzie idziesz? - zapytał Niall.
Nie odpowiedział mu. Ruszył szybko do pokoju Harrego, ale drzwi były zamknięte. Kopnął w nie i ustąpiły. Harry stał do niego tyłem, patrzył przez okno na niebo i przykładał sobie pistolet do głowy. Potem odwrócił się do niego. W jego oczach było widać strach, ale Lou wiedział, że to go i tak nie powstrzyma by odebrać sobie życie i być razem z Eleną.
- Harry, proszę, odłóż ten pistolet. To nie jest dobry pomysł. 
- To ja powinienem zginąć, nie ona!!!!!!!! - nacisnął lekko spust. Lou podszedł żołądek do gardła. W każdej chwili mógł sobie strzelić w głowę. Ale musiał go powstrzymać.
- Wiem, że jest ci trudno, ale Elena by tego nie chciała. Zrób tą ostatnią rzecz dla niej i odłóż broń.
Harry stał w milczeniu przez parę chwil. Lou miał nadzieje, że dotarł do niego. I udało mu się. Upuścił pistolet. Louis kopnął broń w kat pokoju i przytulił przyjaciela. Liam, Niall i Zayn weszli do pokoju i również objęli przyjaciela. Dziewczyny też podeszły do nich. Wszyscy poczuli jej obecność. Przesłała im w myślach, że bardzo ich kocha, i że zawsze będzie przy nich. A potem tylko do Harrego: Nie dręcz się, kochany i ciesz się życiem tak jakbym nadal żyła, a kiedyś znowu się spotkamy i będziemy żyć wiecznie razem w pięknym raju. I pamiętaj, że moje serce zawsze będzie należeć tylko do ciebie. Złożyła na jego ustach ostatni pocałunek i weszła w światło, w stronę nieba. 

 __________________________________________________________________________________

Na koniec link do piosenki, która mnie natchnęła do napisania tego ostatniego rozdziału: https://www.youtube.com/watch?v=WR3E9VzPDnU 

niedziela, 25 sierpnia 2013

Rozdział XXIV



Wróciliśmy późno do domu. Przed odjazdem, poszliśmy szukać jeszcze Nialla i Amy, którzy spali w swoich objęciach, za budynkiem klubu. Jakoś udało nam się doprowadzić ich do samochodu Liama. Tylko Liam i Danielle byli trzeźwi. Reszta to był koszmar. Wszystkim było niedobrze i ciągle narzekali na bóle głowy. Znowu przechodziliśmy okropny kac. Ale raz się żyje, co nie?

Dwa tygodnie potem zdjęli wreszcie mi ten gips. Musiałam tylko uważać, żeby przez parę dni nie nadwyrężać tej nogi. Harry powiedział lekarzowi, że za dwa dni niech się spodziewa kolejnego złamania. Żartował, oczywiście, ale i tak dostał ode mnie kuksańca w ramię.

- Po co to zebranie? – spytała Skye. Wszyscy byliśmy w salonie. Najczęściej tu robiliśmy narady. Ja, Skye, Amy i Danielle siedziałyśmy na kanapie, a chłopcy stali naprzeciwko, strasznie byli czymś podnieceni. Ciekawe co znowu wymyślili.
- Przez cały miesiąc będzie bardzo ładna pogoda.  – zaczął Niall.
- No i dawno nie byliśmy z dala od domu.  – dodał Liam.
- Powiecie wreszcie, czy będziecie owijać tak w bawełnę? – westchnęła zniecierpliwiona Skye.
- No dobrze. – uśmiechnął się Zayn – Pojedziemy nad jezioro  Mokowanis w parku narodowym Glacier. Wynajęliśmy domek koło tego jeziora, z dala od miasta i innych ludzi. Spokój i cisza.
- Ooo super!! – rzuciłyśmy chórem.
- Już się nie mogę doczekać! – Danielle tak bardzo się tym zachwycała, że spadła z kanapy. Wszyscy wybuchli śmiechem.
Wyjazd zaplanowaliśmy następnego dnia. Spakowaliśmy się wieczorem i rano wyjechaliśmy. Kiedy dojechaliśmy na miejsce, zaniemówiłam z wrażenia. Widok był oszałamiający. Wielkie jezioro otoczone górami i lasem, jak z obrazka. Nasz domek z drewna był duży z łatwością nas wszystkich pomieścił. Był jednopiętrowy. Na dole znajdowała się kuchnia i piękny salon, z którego  wychodziło się na ganek. A stamtąd mieliśmy parę kroków do jeziora. Na górze były dwie łazienki i nasze pokoje. Rozpakowaliśmy się i poszliśmy zaraz nad wodę. Pogoda dopisywała. Słońce prażyło, a woda była przyjemnie zimna i ochładzała nasze rozgrzane ciała. Gdy zaszło słońce i zrobiło się chłodniej, przebrani, wróciliśmy nad jezioro. Rozpaliliśmy ognisko i piekliśmy kiełbaski. Potem śpiewaliśmy, Niall przygrywał nam na gitarze. Spędziliśmy ten dzień bardzo przyjemnie. Ale następny dzień nie był dla mnie przyjemny. Gdy poszliśmy się wszyscy przejść wzdłuż brzegu jeziora, na drugim brzegu spotkaliśmy byłą dziewczynę Harrego, Allysę. Był z nią 3 miesiące, a potem zerwali, bo nie układało się im. Później poznał mnie. Była bardzo ładną brunetką o brązowych oczach, regularnych rysach twarzy i ciała modelki. Chociaż nie powinnam być zazdrosna, to i tak to uczucie we mnie siedziało.

                                                                           *  *  *

Gdy słońce zaczęło zachodzić, Harry wziął mnie nad jezioro. Siedzieliśmy na kocu i oglądaliśmy jak słońce chowa się za horyzontem. Nigdy nie widziałam tak pięknego zachodu, a widziałam już dużo. Oparłam głowę na jego ramieniu, a on objął mnie. Chciałam tak trwać przy nim wiecznie. Spojrzał na mnie i zbliżył się do mojego ucha, szeptając namiętnie:
- Pragnę się z tobą kochać w jeziorze.
Na te słowa, serce zabiło mi dziko, poczułam żar na całym ciele. Tez tego pragnęłam. Dotknęłam jego wybrzuszenia na spodniach, który już mocno stwardniał i powiedziałam, całując go w usta.
- To na co czekasz? – po tych słowach odsunęłam się i ruszyłam biegiem do jeziora, zrzucając po drodze ciuchy. Harry zrobił to samo, a chwilę potem byliśmy już w swoich ramionach, nadzy, całując się. Pocałunki były zachłanne, wręcz brutalne. Wepchnęłam mu język do ust, a on wydobył z siebie głuchy jęk. Poczułam jak wchodzi we mnie delikatnie, powoli, krzyknęłam z rozkoszy. Wbiłam paznokcie w jego plecy. Jęknął. Na pewno zostanie po tym ślad. Wszedł głębiej. Nasze ciała stały się jednością, ruszały się harmonijnie. Podniosłam głowę do góry, odsłaniając szyję. Harry zaczął ją całować . Zrobił mi malinkę. Czułam, że dochodzimy. Kiedy to nastąpiło, dyszeliśmy zmęczeni, oparci o swoje czoła.
- Tak bardzo cię kocham. – wyszeptał.
- Ja ciebie bardziej. – odparłam. Zachichotał słodko.
- Może już chodźmy. – powiedział – Mogą nas szukać. Zrobiło się już ciemno.
Rozejrzałam się. Miał rację. Nawet nie zauważyłam, kiedy tak się ściemniło. Niebo było już pokryte gwiazdami, a księżyc świecił jasno, oświetlając całe jezioro. Przytaknęłam i wyszliśmy z wody. Ubraliśmy się i zabierając po drodze koc, poszliśmy do domku.

                                                                                 *  *  *  

Rano kiedy jedliśmy śniadanie, Skye i Zayn nie zeszli. Postanowiłam więc zanieść im tacę z jedzeniem. Weszłam po cichu, żeby ich nie obudzić, gdyby nadal spali. Ale tak nie było. Leżeli na łóżku, nadzy, w jakiejś dziwnej pozycji. Nie zauważyli mnie, bo byli tak zajęci sobą. Zażenowana wycofałam się i wpadłam na Louisa. O mało nie wywaliłam na niego tacę.
- O Boże! Przepraszam.
- Nic się nie stało. – zapewnił, pokazując swoje białe ząbki. Moje serce przyśpieszyło. – Co oni tam robią? – wskazał na sypialnie, Skye i Zayna.
- Nie chcesz tego wiedzieć. – kiedy zobaczył moją zniesmaczoną minę, parsknął śmiechem. A potem dalej śmiejąc się, ruszył do swojego pokoju. Postawiłam im tacę przed drzwiami i zeszłam na dół. Miałam nadzieję, że nie wdepną w nią.

Po południu poszliśmy na jezioro. Było super, dopóki nie dołączyła Allysa. Kiedy zauważyłam jak patrzy na Harrego, miałam wielką ochotę utopić ją w tej wodzie. Ta dziewczyna działała mi na nerwy.
- Uspokój się, bo zaraz cały krem wyciśniesz. 
- Co? – spojrzałam na dłoń, w którym trzymałam mleczko do opalania. Rękę miałam całą od tego. Wytarłam dłoń szybko w ręcznik i wymamrotałam do Lou:
- Jestem spokojna.
- Ta, właśnie widać. - zachichotał złośliwie. Chciałam zmyć mu ten głupkowaty uśmiech z twarzy, ale powstrzymałam się. – Harry nic już do niej nie czuje, więc nie masz o co być zazdrosna.
- Weź przestań, nie jestem zazdrosna.
Nic nie powiedział. Nałożył okulary przeciwsłoneczne na nos i zaczął się opalać. Nie miał racji, bo ja nie byłam zazdrosna, prawda?

       *  *  *

No jak on mógł?!?! Zaprosić ją do nas na kolacje?!?! Tego już za wiele!! Elena, uspokój się, to nic nie znaczy. Harry cię przecież kocha. Nabrałam kilka razy głębokich oddechów i zaczęłam przygotowywać stół do kolacji. Liam, Harry, Lou przyrządzali jedzenie. Nie obyło się bez Nialla w kuchni, który czatował przy nich, by coś im podkraść.
- Niall!!! Do cholery!! Zostaw tego kurczaka!! – nakrzyczał na niego, Lou. Niall zaśmiał się i z tacą pełną mięsa, zaczął uciekać przed Louisem. Okrążyli stół i wybiegli na zewnątrz. Lou dalej krzyczał za nim.
- Co za debile. – skomentował to Zayn i wywrócił oczami. Lou wpadł do środka, zdyszany, w rękach trzymał tacę.
- Uratowałem jedzenie. – wydyszał ledwo. Niall wszedł za nim naburmuszony. Wyglądało to tak zabawnie, że wybuchliśmy śmiechem.



Przy kolacji mało kto się odzywał. Tylko Skye i Zayn, powiedzieli coś o nowej kolekcji jakiegoś francuskiego projektanta, którego oprócz nich, nikogo nie interesowało. Zauważyłam, że Allysa ciągle zerka na Harrego. W jej oczach widziałam pożądanie. O nie! Nie dostanie go w swoje łapy. Poczuła, że się na nią gapie i posłała mi spojrzenie, które mówiło On wróci do mnie. Jej usta wykrzywiły się w wredny uśmiech. Nienawiść i zazdrość wzięły górą. Wbiłam mocno widelec w kurczaka, chociaż wolałam w nią. Zgiął się w pół.
- Wybaczcie. – odezwał się Harry i wyciągnął mnie na zewnątrz. Wieczór był chłodniejszy niż wczoraj. Kiedy znaleźliśmy się przed domkiem, z dala od wszystkich, wyrwałam rękę z jego ucisku. Spojrzał na mnie urażony. Zignorowałam to.
- Co się z tobą dzieje?
- Ze mną? – prychnęłam – To ty ją tu zaprosiłeś! – założyłam ręce na piersi i zmrużyłam oczy. Harry zaśmiał się.
- To o to chodzi?
- A niby o co?
- Nie musisz być o mnie zazdrosna, ja nic do niej nie czuje.
- Zazdrosna? Jeszcze czego? Po prostu nie lubię jej towarzystwa. – oznajmiłam.
- Nie uda ci się mnie oszukać. – zbliżył się do mnie. – Dla mnie jesteś najważniejsza i nikt inny się dla mnie nie liczy. – pogładził mnie po policzku, wpatrując się głęboko w moje oczy, a potem złożył na moich ustach czuły pocałunek.
- To co nie będziesz już o mnie zazdrosna?
- Zawsze będę. – oświadczyłam hardo. Na jego policzkach pojawiły się słodkie dołeczki. Musnął ponownie moje usta, a potem wróciliśmy do jadalni.
Po kolacji chłopcy usiedli przed telewizorem, żeby obejrzeć mecz. My, dziewczyny, oprócz Allysy, poszliśmy do kuchni zmyć naczynia. Kiedy skończyliśmy weszłam do salonu, rozejrzałam się i spytałam:
- Gdzie jest Harry? – nikt nie odpowiedział, byli tak pochłonięci meczem, powtórzyłam pytanie, w końcu Liam odpowiedział.
- Jest na górze.
Ruszyłam więc na górę. Pokoje mieściły się po prawej stronie, a dwie łazienki po lewej. Korytarz był bardzo długi. Nasz pokój znajdował się na początku, obok pokoju Skye i Zayna. Drzwi były na oścież otwarte. Poszłam w tamtą stronę i zamarłam w progu. Łzy pociekły mi z oczu. Serce pękło na pół. Jak mógł mi to zrobić? Leżał na łóżku, Allysa na nim. Całowali się. Kiedy mnie zauważył, odsunął się od niej i zrzucił ją szybko z siebie.
- To nie tak jak myślisz. – zaczął ostrożnie podchodzić, jak człowiek do przerażonego zwierzęcia.
- A jak?!?! – wykrzyczałam. Zatrzymał się. Milczał. – Mówiłeś, że nic do niej nie czujesz! A teraz się z nią mizdrzysz.
- Elena . . .
Przerwałam mu machnięciem ręki.
- Nic nie mów. Nie chce cię już więcej widzieć. – i wybiegłam z pokoju. Harry nawet się nie poruszył. Zamknęłam się w łazience. Oparłam się o umywalkę. Oczy miałam całe opuchnięte i czerwone od płaczu. Czemu mi to zrobił? Ty też go zradzałaś , odezwał się drugi głos w mojej głowie, i to po kryjomu z jego najlepszym przyjacielem. Zamknij się!! Zamknij!! Walnęłam z całej siły w lustro. Drobne kawałki szkła posypały się do zlewu. Na ręce pojawiła się krew i zaczęła cieknąc po dłoni. Nagle usłyszałam pukanie do drzwi.
- Odejdź, Harry!! Nie chce z tobą gadać!! – głos miałam zachrypnięty.
- To ja, Louis. Harrego tu nie ma, wyszedł.
Zawinęłam dłoń w ręcznik i otworzyłam drzwi. Lou miał zaniepokojoną minę. Włosy niedbale spadały mu na oczy, odsunął je nerwowo, a jego oczy powiększyły się z przerażenia, kiedy zobaczył moją dłoń, owiniętą w ręcznik, już przesiąkniętym krwią.
- Boże! Coś ty zrobiła?!
- Uderzyłam w lustro. – odparłam obojętnym tonem i machnęłam zdrową ręką, dając mu do zrozumienia, że nic mi nie jest.
- Trzeba to opatrzyć. – powiedział.
- Nie trzeba.
- Elena, nie kłóć się ze mną. – ostrzegł. Westchnęłam. Odwinął ręcznik i skrzywił się. Nie wyglądało to za dobrze, ale miałam to gdzieś. Wyciągnął z szafki obok lustra, apteczkę i wygrzebał wodę utlenioną i bandaż. Namoczył wacik wodą i czule przykładał do rany. Wykrzywiłam twarz z bólu, kiedy zapiekło. – Wiem, że to piecze, ale wytrzymaj jeszcze chwilkę. – kiedy oczyścił ranę, zrobił opatrunek.
- Już. – powiedział zadowolony z siebie.
- Dziękuje. – uśmiechnęłam się z wdzięcznością.
- Nie ma za co. A teraz powiedz mi, co się stało?
Wiedziałam, że prędzej czy później o to zapyta. Spuściłam głowę w dół. Nie chciałam żeby widział łzy na moich policzkach. Ujął mój podbródek tak, żebym spojrzała na niego. Jego oczy były smutne i zmartwione.
- Proszę, powiedz.
- On . . . – mówiłam słabym, przerywanym głosem – całował się . . . z Allysą. – kiedy wydusiłam ostatnie słowo, wtuliłam się w niego i zaczęłam głośno szlochać. Lou gładził mnie opiekuńczo po włosach i uspokajał w ramionach, jak małe dziecko.
- Musisz się wyspać, jesteś zmęczona. – fakt byłam zmęczona – Chodź, zaprowadzę cię do twojego pokoju.
- Nie! – zaprotestowałam nagle. Louis spojrzał na mnie zdumiony. – Nie chce tam spać.
- No to prześpisz się u mnie. – podniósł mnie i zaniósł na rękach do pokoju, który znajdował się na samym końcu korytarza. Położył mnie delikatnie na łóżku, jakbym była z porcelany i usiadł obok.
- Masz wino? – kompletnie go tym pytaniem zaskoczyłam.
- Miałaś spać. – przypomniał.
- Odechciało mi się. Mam ochotę się upić do nieprzytomności.
- To nie jest dobry pomysł.
- Och, daj spokój. – przewróciłam oczami. Louisowi nie chciało się już ze mną sprzeczać, tylko powiedział:
- Ale potem masz spać. – westchnął z rezygnacją.
- Tak jest kapitanie.
Wyciągnął dwie butelki wina z szafki nocnej. Nie dopytywałam się skąd się tu wzięły i czemu je tu trzyma, tylko chwyciłam jedną i napiłam się prosto z butelki.
Siedzieliśmy na podłodze oparci o łóżko, popijając wino i gadając o różnych rzeczach. Udało mi się zapomnieć o tym co się wcześniej zdarzyło. Wiedziałam, że alkohol uderzył mi już do głowy, byłam bardziej nawalona niż Lou, ale on też już mało co kontaktował. Zbliżyłam się do niego i usiadłam na nim okrakiem. Poczułam między nogami jego twardniejący członek. Naparłam na niego a on jęknął.
- Elena, nie możemy. – wiedziałam o tym. Ale pragnęłam go tak bardzo jak on mnie. Bez zastanowienia wbiłam usta w jego, ściągając mu koszulę. Potem pomógł mi z moją bluzką. Podniósł się, razem ze mną z podłogi i ułożył mnie na łóżku. Podparł się na rękach, po bokach mojej głowy. Spojrzał na mnie swoimi niebieskimi oczami i wypowiedział te dwa jakże znaczące słowa:
- Kocham cię.
Poczułam ciepło na ciele. Zanim się zorientowałam, usłyszałam swój głos:
- Ja też cię kocham.
Oczy mu zabłysły. Na ustach pojawił się słodki uśmiech. Ciepłą dłonią zaczął jeździć po moim ciele. Zadrżałam. Nagle zatrzymał się przy pasku moich spodni. Nasze oczy się spotkały. Zagryzłam zachęcająco wargę i przytaknęłam głową. Ściągnął ze mnie spodnie, a potem swoje. Zostaliśmy w bieliźnie, ale ich też szybko się pozbyliśmy. Gorący język Louisa drażnił moje sutki. Stęknęłam  z podniecenia, kiedy wziął jednego do ust i zaczął ssać.
- Louis. – wyszeptałam. Przerwał i podniósł wzrok, by spojrzeć na mnie.  
- Tak?
- Wejdź we mnie. Chcę cię poczuć w sobie.
Oblizał wargi i posłał mi swój zabójczy uśmiech. Założył prezerwatywę i wszedł we mnie szybko i głęboko. Jęknęłam z rozkoszy. Dobrze, że nie byłam już dziewicą i mniej bolało. Louis sprawnie ruszał biodrami, a ustami miażdżył moje usta. Poczułam znowu ból, wszedł głębiej, a potem już nic nie pamiętałam.

Obudziły mnie poranne promienie słońca. Wdarły się przez okno, zalewając całe pomieszczenie. Rozejrzałam się po pokoju, marszcząc brwi. Co ja robię w pokoju Louisa? O mało nie spadłam z łóżka, kiedy zobaczyłam go obok. Leżał na brzuchu, cienka, biała, przezroczysta pościel okrywała tylko jego dolną połowę. Aż kusiło by ją odkryć. Pokręciłam głową i starałam przypomnieć sobie coś, jak do tego doszło. Louis wyznający mi miłość, ja wyznająca mu to samo, a potem . . . O nie! Lou otworzył oczy i leniwie podniósł się. Patrzyłam na niego przerażonymi oczami.
- Elena, coś się stało?
- Tak. Czy my . . . – musiałam się upewnić. Przełknęłam głośno ślinę. Miałam nadzieję, że może to było tylko moje złudzenie, że tak naprawdę to się nie wydarzyło. Ta, jasne, złudzenie. Jesteś naga w jego łóżku, on również. Oczywiście, do niczego nie doszło. Lou uśmiechnął się.
- Byliśmy pijani, no i trochę nas poniosło.
- O nie, nie, nie, nie . . .
Jego uśmiech zbladł. Był szczęśliwy, a ja znowu go tego pozbawiłam.  Powinnam siedzieć za to w piekle.
- Louis, przepraszam . . . – spojrzałam na niego niepewnie.
- Tak ,wiem, Elena. Wiem, że nie chcesz mnie zranić i Harrego, nikogo. Chcesz dla wszystkich dobrze, ale musisz wreszcie wybrać. Ja albo Harry.
Miał rację. Nie mogłam przez cały czas zwodzić Harrego i robić kolejnej nadziei Lou. Nadszedł czas bym podjęła decyzję, z którym mam być na zawsze. Wstałam i zaczęłam się ubierać.
- Gdzie idziesz?
- Muszę się przejść, przemyśleć to wszystko.
Zeszłam na dół. Na szczęście wszyscy spali. Nie chciałam na razie z nikim gadać. Poczułam ostry ból między nogami. Cholera. Naprawdę wszedł za głęboko. Ignorując ból, wyszłam na świeże powietrze. Zapach natury otulił moje nozdrza. Wzdłuż jeziora spostrzegłam Allysę. Stała przy brzegu wody i patrzyła w przestrzeń. Przyśpieszyłam kroku. Miałam ochotę jej wygarnąć co o niej myślę. Gdy mnie zauważyła, posłał mi jadowite spojrzenie.
- Ty dziwko!! – wykrzyczałam jej prosto w twarz.
- Popatrz na siebie.
- O co ci chodzi?!
- Myślisz, że nikt tego nie widzi . . .
- Czego?
- Że romansujesz z jego najlepszym przyjacielem. – zamurowało mnie. Skąd ona to wie? – Eleno – moje imię wypowiedziała z wielką pogardą. – wszyscy to widzą, jak na siebie patrzycie. Dziwię się, że Harry tego nie zauważył. A no tak, jest tak zapatrzony w ciebie, że tego nie dostrzega. A szkoda.
- Czego ode mnie chcesz?! – na jej ustach pojawił się podstępny uśmieszek.
- Zostaw Harrego, a ja mu nie powiem, że zdradzasz go z Louisem.
- Szantażujesz mnie?
- Nie, wyświadczam ci tylko przysługę. Nie będziesz musiała się martwić, kogo odrzucić. Ja będę z Harrym, a ty z Louisem. I wszyscy będą szczęśliwi.
- Nigdy!
- Zastanów się. No chyba, że chcesz, by Harry cierpiał. – uśmiechnęła się perfidnie. Wiedziała już, że wygrała tą wojnę. A potem ruszyła z gracją wzdłuż jeziora.

sobota, 3 sierpnia 2013

Rozdzial XXIII



Kwadrans później Skye i Liam wrócili. Przyjaciółka nadal nie chciała gadać z Zaynem. Poszła do pokoju, gdzie nocowała Miley i zamknęła się tam. A Zayn siedział na kanapie i do nikogo się nie odzywał. Super, jeszcze tego nam brakowało. Musiałam z nią pogadać. Pokuśtykałam do pokoju Miley, który znajdował się na końcu korytarza, naprzeciwko pokoju Kate. Drzwi były otwarte, więc weszłam bez pukania. Skye siedziała na łóżku i oglądała jakiś program modowy. Usiadłam obok niej. Nie spojrzała na mnie, tylko gapiła się cały czas w telewizor.
- O Boże! Jak ona wygląda. – powiedziała. Spojrzałam w ekran, na czerwonym dywanie stała aktorka. Strój miała rzeczywiście okropny. Jak ona miała na imię? Nie byłam dobra w zapamiętywaniu imion, a zwłaszcza imion sławnych osób, które ich życie w ogóle mnie nie interesowało. Zaśmiałam się pod nosem, a Skye spojrzała na mnie jak na idiotkę. To śmieszne. Żyję przecież z gwiazdami i do tego bardzo sławnymi. Ale oni nie byli jak te rozkapryszone gwiazdeczki. Zachowywali się jak normalni nastolatkowie. Dla nich nie liczyła się forsa, sława, piękne auta i ogromne wille, ważniejsi byli dla nich bliscy i wierne fanki. Taka sława mogłaby każdemu uderzyć do głowy, ale nie im. Skye dalej trajkotała coś o stroju tej aktorki.
- Skye – przerwałam jej.
- Co? – burknęła – Ty też będziesz mi mówić, żebym mu wybaczyła? - zmierzyła mnie wzrokiem. Otwierałam już usta, ale ona nie dała mi dojść do słowa. – Moja odpowiedz brzmi: Nie. Nie wybaczę mu. I proszę wyjdź, chce zostać sama. – położyła się tyłem do mnie. Westchnęłam i wyszłam. Nie chciałam jej już więcej denerwować. Przechodząc przez korytarz, zobaczyłam, że drzwi do pokoju Lou są otwarte. Jak tylko mogłam, przeszłam najszybciej obok jego pokoju. Usłyszałam za sobą jego głos:
- Elena, widziałem cię.
Szlak! Wróciłam się do jego drzwi. Lou siedział na fotelu z laptopem na kolanach.
- Co ty wyprawiasz? – spytał.
- Ja . . . sprawdzam czy się da biegać o kulach.
Och, super! Nie mogłaś wymyślić czegoś mądrzejszego. Louis tylko zmarszczył brwi, a potem pokręcił głową i powiedział:
- Może usiądziesz?
Poczułam ciepło na policzkach. Mój umysł krzyczał, żebym się opamiętała, ale ja nadal jak idiotka stałam niezgrabnie oparta o kule i gapiłam się na niego.
- Elena, jesteś tam?
To podziałało. Ocknęłam się. Cholera, naprawdę muszę go unikać, bo jest coraz gorzej.
- Ja może jednak już pójdę. – miałam się odwrócić i iść na dół, ale zawołał za mną.
- Nie. Zostań. Mam truskawki z bitą śmietaną. – poruszył zabawnie brwiami. Zachichotałam. Wiedział jak mnie skusić. Zamknęłam za sobą drzwi i usiadłam na jego łóżku. Położył laptop na biurku, a potem wyciągnął z małej lodówki miskę truskawek i bitą śmietanę w sprayu. Każdy pokój miał taką małą lodówkę. Był to pomysł oczywiście naszego wiecznego głodomora, który musiał mieć jedzenie zawsze przy sobie.
Lou usiadł obok mnie, a truskawki położył na łóżku. Potrząsnął sprayem i wylał ją na truskawki. Wyglądały apetycznie. Wzięłam jedną do ust. Były soczyste i słodkie. Rozpływały się w ustach. Niespodziewanie Louis upaprał mi usta bitą śmietaną. Oddałam mu w nos. Zlizał to, chichocząc. A później zbliżył się do mnie. Chciałam się odsunąć, ale ciało odmówiło mi posłuszeństwa. Lou spojrzał na mnie swoimi niebieskimi oczami i zlizał powolnie językiem, śmietanę z moich ust. Moje wargi zadrżały pod jego dotykiem, a potem wbił swoje usta w moje. Odwzajemniłam to. Pocałunek był namiętny i zachłanny. Lou odsunął miskę truskawek, nie odrywając ust od moich i objął mnie. Położyłam ręce na jego obojczykach i przyciągnęłam go bardziej do siebie. Jego zimne dłonie błądziły pod moją bluzką. Zagryzłam delikatnie jego dolną wargę. Zamruczał zadowolony. Przerwał nam dźwięk z laptopa. Przyszła wiadomość. Lou niechętnie wstał i podszedł do biurka.
- Tak coś czułem. – powiedział do siebie.
- Co się stało? – spytałam oszołomiona. Wargi miałam nabrzmiałe. Moje ciało nadal płonęło i nie mogłam się nad niczym skupić. Odwrócił się w moją stronę i powiedział spokojnie:
- Kate mnie rzuciła, znalazła jakiegoś anglika, Georgea.
- Tak mi przykro. – wyszeptałam. Louis spojrzał na mnie, ale nie wyglądał na załamanego, na twarzy widniała ulga.
- Dobrze, że się tak stało. Chciałem jej już to wcześniej powiedzieć. Ale nie chciałem jej zranić.
- A ta randka, ten pocałunek . . .
- To było tylko po to, żebyś była zazdrosna. – zerknął na mnie niepewnie – Jesteś zła?
- Nie . . . ja  . . . och . . . – język zaczął mi się plątać.
- To super. – posłał mi swój olśniewający uśmiech – Na czym skończyliśmy?
Poczułam jak fala gorąca, znowu zalewa moje ciało. Zbliżył się do moich ust.
- Louis. – szepnęłam. – Nie powinno dojść do tego pocałunku.
Lou odsunął się i spochmurniał.
- Tak. Masz rację. Przepraszam. – przejechał dłonią po swoich włosach i padł na łóżko.
- Idziesz na dół?
- Nie. Ostatnio mało śpię. Prześpię się.
Kiwnęłam i wyszłam. Poczułam się beznadziejnie. Znowu zrobiłam mu nadzieję, a potem szybko odebrałam mu ją. A najgorsze było to, że spodobał mi się ten pocałunek. I to bardzo.
                                                                      *  *  *

Wieczorem wybraliśmy się do klubu. Skye nadal nie odzywała się do Zayna. Wyłapała jakiegoś gościa w klubie i flirtowała z nim na oczach mulata. Zayn siedział odizolowany w kącie i wypił prawie całą butelkę wódki, po czym zasnął. Amy, Niall, Danielle, Liam, Louis gadali przy barze i popijali drinki. Ja z Harrym, siedzieliśmy również na uboczu i wpatrywaliśmy się na tańczących ludzi. Och, tak bardzo chciałam zatańczyć, ale przez moją nogę w gipsie, było to niemożliwe. Wyszliśmy więc na zewnątrz, zaczerpnąć świeżego powietrza. Wtuliłam się w Harrego, a on objął mnie. Dotknął swoimi ustami moje. Pocałunek nie był tak namiętny jak Louisa, ale delikatny i czuły, i również przyjemny jak tamten. Nagle Harry odsunął się, zrobiło mu się niedobrze. Tak to jest jak się miesza tyle rodzajów alkoholi.
- O nie. Muszę . . . – zamknął usta i pobiegł jak najszybciej do środka. W drzwiach minął śpiewającego Nialla i śmiejącą się Amy.
- Żygu, żygu. – zawołał za Harrym i zachichotał, potykając się o własne nogi i ciągnąc za sobą Amy. No super! Znowu wstawieni. Ruszyli powolnym krokiem za klub. Nie chciałam wiedzieć co będą tam robić. Lou również wyszedł. Spojrzał za Niallem i Amy, a potem przewrócił oczami. Parsknęłam śmiechem.
- Z czego się śmiejesz?
- Bo to jest zabawne.
- Chyba chore. Mówiłem im, żeby tak dużo nie pili, a ten debil - wskazał na blondynka - oblał mnie drinkiem po mojej pięknej koszuli. – żachnął się. Zaśmiałam się ponownie, a on spiorunował mnie wzrokiem. Niall i Amy zniknęli za rogiem dyskoteki.
Usiadł na murku, a ja dołączyłam do niego.
- Przepraszam. – szepnęłam. Spojrzał na mnie zdezorientowany.
- Za co?
- Za to jak cię dzisiaj potraktowałam po tym pocałunku.
- Nie. Miałaś rację. Nie powinno było do tego dojść, ale nie mogłem się powstrzymać.
Nagle drzwi dyskoteki z hukiem się otworzyły i wypadli z nich, Skye i ten facet, z którym flirtowała w klubie. Był przystojnym chłopakiem. Odcień skóry miał podobny do Zayna. Miał też piękne, ciemne oczy na widok, których każda dziewczyna, zemdlałaby. Ale było coś jeszcze w jego wzroku, co mnie zaniepokoiło. Louisowi też nie spasował.
- Chodźmy za nimi. – wyszeptał. Zaczęliśmy ich śledzić. Trochę było mi trudno z tymi kulami, ale jakoś sobie radziłam. Chłopak prowadził ją chodnikiem koło budynków, a potem skręcił w jakąś boczną, ciemną uliczkę. Schowaliśmy się za rogiem jakiegoś sklepu obuwniczego i przyglądaliśmy się im. Nie było to przyjemne miejsce. Wszędzie walały się śmieci i słychać było odgłos szczurów za kontenerem. Pachniało też nie za ładnie. Czułam za sobą oddech Lou, który mrowił moją skórę na szyi. Skye cały czas się chwiała, a brunet ją podtrzymywał. O nie! Upił ją. Coraz bardziej mi się to nie podobało. Przycisnął ją do ściany budynku i zaczął ją dotykać w intymnych częściach ciała. Skye szamotała się w jego ucisku, ale to nic nie dało. Facet był za silny. Lou wyskoczył i pobiegł w ich stronę. Odciągnął faceta od Skye, a ja pociągnęłam do siebie przerażoną przyjaciółkę. Chłopak był rozgniewany, że mu przerwano. Zamachnął się zaciśniętą dłonią na Louisa, ale spudłował. Lou zwinnie zrobił unik. Zaczęli się okładać pięściami. Chłopak ciągle pudłował, ale raz udało mu się trafić w twarz Louisa. Lou wytarł krew cieknącą mu z ust i zwalił chłopaka z nóg, a brunet upadł na plecy. Facet podniósł obolałą głowę i oparł się na łokciach. Z nosa i ust również lała mu się krew.
- Jak jeszcze raz potraktujesz tak dziewczynę, znajdę cię i wykastruje! – wycedził przez zęby. Patrzyłyśmy zdumione na Louisa. Nigdy nie widziałam, żeby się tak wkurzył.
- Spoko, koleś. – w oczach chłopaka było przerażenie – Już nigdy tego nie zrobię.
- Mam nadzieję.
Chłopak wstał, trzymając ręce w geście kapitulacji i uciekł, gdzie pieprz rośnie. My nadal gapiłyśmy się na Louisa, zdumione. Wreszcie Skye się odezwała:
- Wow! Dałeś mu popalić.
Louis trochę się zarumienił i machnął ręką, mówiąc, że to nic takiego. Ale było. Gdyby go ze mną nie było, nie wiem czy poradziłybyśmy sobie z tym gościem. Byłam mu za to wdzięczna, Skye również. Podałam mu chusteczkę, żeby wytarł krew, cieknącą mu z ust i wróciliśmy do klubu. Harry i Zayn stali przed dyskoteką, rozglądając się. Kiedy nas zauważyli, podbiegli do nas.
- O Boże! Gdzie wy byliście? – Harry był zaniepokojony.
- Ten facet z klubu chciał mnie zgwałcić . . . – Zayn i Harry mieli przerażone miny. Skye dokończyła szybko - . . . ale nic mi się nie stało, bo Lou się nim zajął.  – teraz na twarzy chłopaków pojawił się szok, wpatrywali się w przyjaciela.
- E tam, nic wielkiego nie zrobiłem.
- Och, przestań być taki skromny, Lou. – westchnęła Skye – Zachowałeś się jak prawdziwy bohater. Dziękuję ci. – przytuliła go. Chłopak zarumienił się. Naprawdę pięknie wyglądał w tych różowych plamkach na policzkach. Przyłapałam się na tym, że znowu się na niego gapię. Odwróciłam szybko wzrok i spojrzałam na Harrego. Podszedł do mnie i objął mnie w tali. Skye spojrzała na Zayna i rzuciła się mu w ramiona. Mulat był tym naprawdę zaskoczony, ale odwzajemnił uścisk.
- Wybaczam ci. – szepnęła mu do ucha. Zayn rozpłakał się ze szczęścia.
- Przepraszam, Skye. Tak bardzo cię przepraszam. Ja tego nie chciałem, ale ona się na mnie rzuciła, a te paparazzi, oni wszystko umieją . . . – nie dokończył, bo Skye uciszyła go pocałunkiem. Zaczęliśmy im wiwatować. Zayn rozpromienił się jeszcze bardziej na twarzy. Ucieszyłam się, że wreszcie się pogodzili.
- To co wracamy dalej imprezować? – spytał Harry.
- Tak! – odkrzyknęliśmy mu chórem i ruszyliśmy do klubu. Noc była jeszcze za młoda, by wracać do domu.

sobota, 20 lipca 2013

Rozdział XXII



Obudziły nas wołania Harrego. Usłyszałam też resztę. Więc wszyscy nas szukali. Spojrzałam jednocześnie z Lou w górę.
- Tu jesteśmy!! – krzyknęłam jak najgłośniej. Stanęli nad przepaścią.
- O Boże!! – rzuciła przerażona Skye. – Elena, twoja noga. – spojrzałam na nią, była bardziej opuchnięta.
- Złamana. – wyjaśniłam.
- Trzeba ich szybko z stamtąd wydostać. – odezwał się Liam. – Niall, leć do jakiegoś domu, obojętnie jakiego i poproś o linę. – blondynek w te pędy pobiegł do najbliższego budynku. Liam zwrócił się do Miley.  – Dzwoń po pogotowie. -  kiwnęła głową i zaczęła wystukiwać numer.
Byłam pełna podziwu dla Liama, on jako jedyny zawsze umiał zachować zimną krew. Wreszcie Niall przybiegł z liną i kiedy nas wyciągnęli, przyjechało pogotowie. Lou i Harry pojechali ze mną, a reszta autem Zayna. W szpitalu lekarze zabandażowali mi nogę. Musiałam zostać na jeden dzień. Chcieli się upewnić, że wszystko z moją nogą jest w porządku. Kiedy zbliżyła się godzina 19, wszyscy pojechali do domu, oprócz Harrego i Louisa. Chociaż kazałam Lou iść do domu się przespać, bo widać było, że jest zmęczony, ale on i tak upierał się przy swoim. Impreza została odwołana, jednak Liam nie zrezygnował z oświadczyn Danielle. Ucieszyłam się, bo nie chciałam przez moją niezdarność, zniszczyć im tego. Ale i tak czułam się winna, że przeze mnie impreza nie wypaliła.
Rano kiedy się obudziłam, Harry spał oparty o łóżko, na którym leżałam z lewej strony, a Lou z prawej. Cały czas byli przy mnie. Z oczu popłynęły mi pojedyncze łzy. Spojrzałam znowu na Harrego, a potem na Lou. Poczułam się bezsilna. Myślałam, że poradzę sobie z uczuciami do Lou, ale myliłam się. A Harrego nie chce już zranić, za bardzo go kocham. Obu kocham.
Nagle Harry otworzył oczy i przeciągnął się.
- Jak się spało, kochanie? – spytał jak najciszej, żeby nie obudzić Louisa.
- Dobrze. Ale nie musieliście tu przy mnie siedzieć. Mogliście iść się przespać do domu.
- Wolałem być przy tobie. – położył swoją dłoń na mojej – Cieszę się, że nic gorszego się tobie nie stało. I muszę przyznać, że seksowanie ci w tym gipsie.
Zaśmiałam się cicho i pocałowałam go czule w usta.
- Przyniosę coś do jedzenia i picia.
- Dobrze. – odparłam. Gdy Harry zniknął za drzwiami, Louis otworzył rozespane oczy.
- Gdzie on poszedł? – spytał, ziewając.
- Poszedł po coś do jedzenia.
- O to super jestem strasznie głodny. – uśmiechnął się i przysunął do mnie. Serce mi waliło jak szalone. Zaczął jeździć kciukiem po moich wargach.
- Nie. – odsunęłam się szybko.
- Co? – spytał zaskoczony.
- Nie mogę Lou. To zaszło już za daleko. A ja bardzo go kocham, wiesz o tym.
Patrzył przed siebie. Jego mięśnie szczęki zacisnęły się mocniej.
- Louis? – spojrzał na mnie. Zbliżył się bardziej i musnął delikatnie moje usta, a potem szepnął do ucha:
- Ale ja nie umiem z ciebie zrezygnować. – jego oczy były pełne bólu i nienawiści do samego siebie. Wstał z krzesła i wyszedł.
Wtedy uświadomiłam sobie, że ja też nie mogę z niego zrezygnować, ale musiałam. Schowałam twarz w dłoniach. Chciało mi się tak płakać, ale nie powinnam, nie teraz, gdyby Harry mnie taką zobaczył, na pewno by się pytał co się stało, a ja nie mogłam mu powiedzieć prawdy. Musiałam się jakoś uspokoić. Wytarłam szybko łzy, które zdążyły spłynąć po moich policzkach. Harry wszedł radosny do pomieszczenia z kawą i rogalikami. Rozejrzał się po pokoju.
- A gdzie, Lou? – zmarszczył brwi.
- Poszedł do domu, był zmęczony. – skłamałam, zdobywając się na jak najszczerszy uśmiech.

*  *  *

Po południu byłam już w domu. Wszyscy się ucieszyli, że wróciłam. Zauważyłam na serdecznym palcu Danielle piękny, brylantowy pierścionek. Widać było na jej twarzy taką radość. Pogratulowałam im. Cieszyłam się, że chociaż im się udało. Louisa w salonie z nimi nie było. O kulach, z pomocą Harrego, pokuśtykałam na górę do naszej sypialni. Ucieszyłam się na widok pokoju. Nie lubiłam szpitali, a najbardziej przesiadywać w nich.

Oglądałam telewizję, kiedy Miley i Kate weszły do sypialni.
- Hej, kaleko. – rzuciła z uśmiechem, Miley.
- Hej. – spojrzałam za nie, na korytarz, w którym stały bagaże. – Wyjeżdżacie?
- Tak. – odpowiedziała Kate – Nasza koleżanka ma raka trzustki i zostało jej mało życia, więc chciałyśmy się z nią jeszcze zobaczyć i pożegnać. – posmutniała.
- Och, tak mi przykro.
- Nam też. – powiedziała Miley z ponurą miną. – Przyjedziemy za miesiąc. Będę za tobą tęsknić, niezdaro. – zaśmiała się i przytuliła mnie mocno.
- Ja za wami też. – odwzajemniłam uścisk, a potem przytuliłam Kate.
- To idziemy. Niall i Amy na nas czekają. Pa, kuzyneczko.
- Pa. – odpowiedziałam, a dziewczyny zeszły na dół, zabierając po drodze bagaże.

Wieczorem chłopcy poszli na kręgielnie, nawet Louis dał się wyciągnąć. Natomiast ja z Skye, zrobiłyśmy sobie babski wieczór w mojej sypialni na łóżku, jak za dawnych czasów. Oglądałyśmy Pamiętnik, pożerając tony popcornu i wzruszając się przy każdym romantycznym urywku filmu. Kiedy pojawiły się napisy końcowe, Skye zatrzymała płytę i odwróciła się w moją stronę.
- Co się stało w szpitalu?
- Co? – udawałam, że nie wiem o co jej chodzi. Westchnęła i wywróciła oczami.
- Dzisiaj rano Louis przyszedł z szpitala jakiś przybity. Nie chciał z nikim gadać, tylko zaraz poszedł do siebie i się zamknął.
- Był zmęczony.
- Taa . . . mów.
- Musiałam dać mu do zrozumienia, że nic z tego nie będzie, ale on nie chce się z tym pogodzić.
- Nie tylko on.
- Co to ma znaczyć?
- Elena, widzę, że ty też darzysz go tym samym uczuciem, ale tak będzie lepiej. Nie możesz znowu skrzywdzić Harrego. Pamiętasz jak wtedy zareagował i nie dziwię się mu, że tak postąpił, kiedy się dowiedział, że dwie najbliższe mu osoby tak go zraniły. – poklepała mnie po ramieniu – Wszystko się ułoży.
Posłałam jej blady uśmiech. Skye wstała i włączyła następny film. Tym razem komedię. Potem ułożyła się na łóżku i zaczęłyśmy oglądać.

Chłopcy wrócili o jedenastej w nocy. Usłyszałam jak Harry po cichu układa się obok mnie. Przytulił się i szybko zasnął, tak jak ja. Śniło mi się, że całuje się z Harrym, ale kiedy się odsunęłam okazało się, że to nie był Harry tylko Louis. Zauważyłam w jego oczach iskierki radości i . . . miłość. Potem zobaczyłam Harrego, patrzył na nas oczami pełnymi rozpaczy. Serce mi się krajało na jego widok. Nagle w jego dłoni zalśniło coś srebrnego, to był sztylet. Chciałam krzyczeć, ale nie mogłam . . . czułam jak coś zaciska się na moim gardle. Harry pewnie wymierzył sobie cios w klatkę piersiową, prosto w serce i upadł martwy.
Obudziłam się z przerażającym krzykiem, Harry przytulił mnie. Na szczęście nie obudziłam reszty.
- Co się stało? - był przerażony.
- Miałam koszmar. – wyjaśniłam krotko.
- Oj, skarbie. Nie bój się, jestem przy tobie. – pocałował mnie w czoło. Boże! To wydawało się tak realistyczne. Wtuliłam się w niego. Chciałam go poczuć, że jest tu obok mnie, że żyje, by mieć pewność, że to był tylko zły sen. To mi pomogło się uspokoić.

                                                                                    *  *  *

Rano, mając już dość leżenia w łóżku, zeszłam na dół do kuchni. Harry robił jajecznicę z bekonem. Liam, Zayn i Lou siedzieli w salonie i jak zwykle oglądali telewizję. Niall czatował przy Harrym, czekając na jedzenie. Natomiast Skye siedziała przy stole w kuchni i surfowała po Internecie. Usiadłam naprzeciwko przyjaciółki.
- Miałaś leżeć. – odezwał się Harry.
- Oj, cicho już bądź. – uciszyłam go.
Nagle Skye zamknęła mocno laptop i ruszyła wkurzona do salonu. Niall i Harry spojrzeli zdziwieni po sobie. Otworzyłam laptop. Na ekranie było zdjęcie Zayna całującego się z jakąś rudą laską. Było to z wczoraj, kiedy byli w kręgielni. O nie!
- Jesteś dupkiem, Zayn!! – usłyszałam rozzłoszczony głos Skye w salonie.
- O co ci chodzi?
- O co? – prychnęła – Całowałeś się z jakąś laską!! Jak mogłeś?!?!
- Skye ja ci to wszystko wytłumaczę . . .
- Zamknij się! Nie chce cię słuchać!! To koniec!! – rozpłakała się i wybiegła z domu. Zayn chciał za nią pobiec, ale Liam go powstrzymał.
- Nie, już dość nabroiłeś. Ja z nią pogadam. – i wyszedł za nią.
Westchnęłam ciężko. A myślałam, że chociaż ten jeden dzień obędzie się bez jakichkolwiek  cierpień.