Wróciliśmy późno do domu. Przed odjazdem, poszliśmy szukać
jeszcze Nialla i Amy, którzy spali w swoich objęciach, za budynkiem klubu.
Jakoś udało nam się doprowadzić ich do samochodu Liama. Tylko Liam i Danielle
byli trzeźwi. Reszta to był koszmar. Wszystkim było niedobrze i ciągle
narzekali na bóle głowy. Znowu przechodziliśmy okropny kac. Ale raz się żyje,
co nie?
Dwa tygodnie potem zdjęli wreszcie mi ten gips. Musiałam
tylko uważać, żeby przez parę dni nie nadwyrężać tej nogi. Harry powiedział
lekarzowi, że za dwa dni niech się spodziewa kolejnego złamania. Żartował,
oczywiście, ale i tak dostał ode mnie kuksańca w ramię.
- Po co to zebranie? – spytała Skye. Wszyscy byliśmy w
salonie. Najczęściej tu robiliśmy narady. Ja, Skye, Amy i Danielle siedziałyśmy
na kanapie, a chłopcy stali naprzeciwko, strasznie byli czymś podnieceni.
Ciekawe co znowu wymyślili.
- Przez cały miesiąc będzie bardzo ładna pogoda. – zaczął Niall.
- No i dawno nie byliśmy z dala od domu. – dodał Liam.
- Powiecie wreszcie, czy będziecie owijać tak w bawełnę? –
westchnęła zniecierpliwiona Skye.
- No dobrze. – uśmiechnął się Zayn – Pojedziemy nad jezioro Mokowanis w parku narodowym Glacier.
Wynajęliśmy domek koło tego jeziora, z dala od miasta i innych ludzi. Spokój i
cisza.
- Ooo super!! – rzuciłyśmy chórem.
- Już się nie mogę doczekać! – Danielle tak bardzo się tym
zachwycała, że spadła z kanapy. Wszyscy wybuchli śmiechem.
Wyjazd zaplanowaliśmy następnego dnia. Spakowaliśmy się
wieczorem i rano wyjechaliśmy. Kiedy dojechaliśmy na miejsce, zaniemówiłam z
wrażenia. Widok był oszałamiający. Wielkie jezioro otoczone górami i lasem, jak
z obrazka. Nasz domek z drewna był duży z łatwością nas wszystkich pomieścił. Był
jednopiętrowy. Na dole znajdowała się kuchnia i piękny salon, z którego wychodziło się na ganek. A stamtąd mieliśmy
parę kroków do jeziora. Na górze były dwie łazienki i nasze pokoje.
Rozpakowaliśmy się i poszliśmy zaraz nad wodę. Pogoda dopisywała. Słońce
prażyło, a woda była przyjemnie zimna i ochładzała nasze rozgrzane ciała. Gdy
zaszło słońce i zrobiło się chłodniej, przebrani, wróciliśmy nad jezioro. Rozpaliliśmy
ognisko i piekliśmy kiełbaski. Potem śpiewaliśmy, Niall przygrywał nam na
gitarze. Spędziliśmy ten dzień bardzo przyjemnie. Ale następny dzień nie był
dla mnie przyjemny. Gdy poszliśmy się wszyscy przejść wzdłuż brzegu jeziora, na
drugim brzegu spotkaliśmy byłą dziewczynę Harrego, Allysę. Był z nią 3
miesiące, a potem zerwali, bo nie układało się im. Później poznał mnie. Była bardzo
ładną brunetką o brązowych oczach, regularnych rysach twarzy i ciała modelki.
Chociaż nie powinnam być zazdrosna, to i tak to uczucie we mnie siedziało.
* * *
Gdy słońce zaczęło zachodzić, Harry wziął mnie nad jezioro.
Siedzieliśmy na kocu i oglądaliśmy jak słońce chowa się za horyzontem. Nigdy
nie widziałam tak pięknego zachodu, a widziałam już dużo. Oparłam głowę na jego
ramieniu, a on objął mnie. Chciałam tak trwać przy nim wiecznie. Spojrzał na
mnie i zbliżył się do mojego ucha, szeptając namiętnie:
- Pragnę się z tobą kochać w jeziorze.
Na te słowa, serce zabiło mi dziko, poczułam żar na całym
ciele. Tez tego pragnęłam. Dotknęłam jego wybrzuszenia na spodniach, który już
mocno stwardniał i powiedziałam, całując go w usta.
- To na co czekasz? – po tych słowach odsunęłam się i
ruszyłam biegiem do jeziora, zrzucając po drodze ciuchy. Harry zrobił to samo,
a chwilę potem byliśmy już w swoich ramionach, nadzy, całując się. Pocałunki
były zachłanne, wręcz brutalne. Wepchnęłam mu język do ust, a on wydobył z
siebie głuchy jęk. Poczułam jak wchodzi we mnie delikatnie, powoli, krzyknęłam
z rozkoszy. Wbiłam paznokcie w jego plecy. Jęknął. Na pewno zostanie po tym
ślad. Wszedł głębiej. Nasze ciała stały się jednością, ruszały się harmonijnie.
Podniosłam głowę do góry, odsłaniając szyję. Harry zaczął ją całować . Zrobił
mi malinkę. Czułam, że dochodzimy. Kiedy to nastąpiło, dyszeliśmy zmęczeni,
oparci o swoje czoła.
- Tak bardzo cię kocham. – wyszeptał.
- Ja ciebie bardziej. – odparłam. Zachichotał słodko.
- Może już chodźmy. – powiedział – Mogą nas szukać. Zrobiło
się już ciemno.
Rozejrzałam się. Miał rację. Nawet nie zauważyłam, kiedy tak
się ściemniło. Niebo było już pokryte gwiazdami, a księżyc świecił jasno,
oświetlając całe jezioro. Przytaknęłam i wyszliśmy z wody. Ubraliśmy się i
zabierając po drodze koc, poszliśmy do domku.
* * *
Rano kiedy jedliśmy śniadanie, Skye i Zayn nie zeszli.
Postanowiłam więc zanieść im tacę z jedzeniem. Weszłam po cichu, żeby ich nie
obudzić, gdyby nadal spali. Ale tak nie było. Leżeli na łóżku, nadzy, w jakiejś
dziwnej pozycji. Nie zauważyli mnie, bo byli tak zajęci sobą. Zażenowana
wycofałam się i wpadłam na Louisa. O mało nie wywaliłam na niego tacę.
- O Boże! Przepraszam.
- Nic się nie stało. – zapewnił, pokazując swoje białe
ząbki. Moje serce przyśpieszyło. – Co oni tam robią? – wskazał na sypialnie,
Skye i Zayna.
- Nie chcesz tego wiedzieć. – kiedy zobaczył moją
zniesmaczoną minę, parsknął śmiechem. A potem dalej śmiejąc się, ruszył do
swojego pokoju. Postawiłam im tacę przed drzwiami i zeszłam na dół. Miałam
nadzieję, że nie wdepną w nią.
Po południu poszliśmy na jezioro. Było super, dopóki nie
dołączyła Allysa. Kiedy zauważyłam jak patrzy na Harrego, miałam wielką ochotę
utopić ją w tej wodzie. Ta dziewczyna działała mi na nerwy.
- Uspokój się, bo zaraz cały krem wyciśniesz.
- Co? – spojrzałam na dłoń, w którym trzymałam mleczko do
opalania. Rękę miałam całą od tego. Wytarłam dłoń szybko w ręcznik i
wymamrotałam do Lou:
- Jestem spokojna.
- Ta, właśnie widać. - zachichotał
złośliwie. Chciałam zmyć mu ten głupkowaty uśmiech z twarzy, ale powstrzymałam
się. – Harry nic już do niej nie czuje, więc nie masz o co być zazdrosna.
- Weź przestań, nie jestem
zazdrosna.
Nic nie powiedział. Nałożył
okulary przeciwsłoneczne na nos i zaczął się opalać. Nie miał racji, bo ja nie
byłam zazdrosna, prawda?
* * *
No jak on mógł?!?! Zaprosić ją do
nas na kolacje?!?! Tego już za wiele!! Elena, uspokój się, to nic nie znaczy.
Harry cię przecież kocha. Nabrałam kilka razy głębokich oddechów i zaczęłam
przygotowywać stół do kolacji. Liam, Harry, Lou przyrządzali jedzenie. Nie
obyło się bez Nialla w kuchni, który czatował przy nich, by coś im podkraść.
- Niall!!! Do cholery!! Zostaw
tego kurczaka!! – nakrzyczał na niego, Lou. Niall zaśmiał się i z tacą pełną
mięsa, zaczął uciekać przed Louisem. Okrążyli stół i wybiegli na zewnątrz. Lou
dalej krzyczał za nim.
- Co za debile. – skomentował to
Zayn i wywrócił oczami. Lou wpadł do środka, zdyszany, w rękach trzymał tacę.
- Uratowałem jedzenie. – wydyszał
ledwo. Niall wszedł za nim naburmuszony. Wyglądało to tak zabawnie, że
wybuchliśmy śmiechem.
Przy kolacji mało kto się odzywał.
Tylko Skye i Zayn, powiedzieli coś o nowej kolekcji jakiegoś francuskiego projektanta,
którego oprócz nich, nikogo nie interesowało. Zauważyłam, że Allysa ciągle
zerka na Harrego. W jej oczach widziałam pożądanie. O nie! Nie dostanie go w
swoje łapy. Poczuła, że się na nią gapie i posłała mi spojrzenie, które mówiło On wróci do mnie. Jej usta wykrzywiły
się w wredny uśmiech. Nienawiść i zazdrość wzięły górą. Wbiłam mocno widelec w
kurczaka, chociaż wolałam w nią. Zgiął się w pół.
- Wybaczcie. – odezwał się Harry i
wyciągnął mnie na zewnątrz. Wieczór był chłodniejszy niż wczoraj. Kiedy
znaleźliśmy się przed domkiem, z dala od wszystkich, wyrwałam rękę z jego ucisku.
Spojrzał na mnie urażony. Zignorowałam to.
- Co się z tobą dzieje?
- Ze mną? – prychnęłam – To ty ją
tu zaprosiłeś! – założyłam ręce na piersi i zmrużyłam oczy. Harry zaśmiał się.
- To o to chodzi?
- A niby o co?
- Nie musisz być o mnie zazdrosna,
ja nic do niej nie czuje.
- Zazdrosna? Jeszcze czego? Po
prostu nie lubię jej towarzystwa. – oznajmiłam.
- Nie uda ci się mnie oszukać. –
zbliżył się do mnie. – Dla mnie jesteś najważniejsza i nikt inny się dla mnie
nie liczy. – pogładził mnie po policzku, wpatrując się głęboko w moje oczy, a
potem złożył na moich ustach czuły pocałunek.
- To co nie będziesz już o mnie
zazdrosna?
- Zawsze będę. – oświadczyłam
hardo. Na jego policzkach pojawiły się słodkie dołeczki. Musnął ponownie moje
usta, a potem wróciliśmy do jadalni.
Po kolacji chłopcy usiedli przed
telewizorem, żeby obejrzeć mecz. My, dziewczyny, oprócz Allysy, poszliśmy do
kuchni zmyć naczynia. Kiedy skończyliśmy weszłam do salonu, rozejrzałam się i
spytałam:
- Gdzie jest Harry? – nikt nie
odpowiedział, byli tak pochłonięci meczem, powtórzyłam pytanie, w końcu Liam
odpowiedział.
- Jest na górze.
Ruszyłam więc na górę. Pokoje mieściły
się po prawej stronie, a dwie łazienki po lewej. Korytarz był bardzo długi. Nasz
pokój znajdował się na początku, obok pokoju Skye i Zayna. Drzwi były na oścież
otwarte. Poszłam w tamtą stronę i zamarłam w progu. Łzy pociekły mi z oczu. Serce
pękło na pół. Jak mógł mi to zrobić? Leżał na łóżku, Allysa na nim. Całowali się.
Kiedy mnie zauważył, odsunął się od niej i zrzucił ją szybko z siebie.
- To nie tak jak myślisz. – zaczął
ostrożnie podchodzić, jak człowiek do przerażonego zwierzęcia.
- A jak?!?! – wykrzyczałam.
Zatrzymał się. Milczał. – Mówiłeś, że nic do niej nie czujesz! A teraz się z
nią mizdrzysz.
- Elena . . .
Przerwałam mu machnięciem ręki.
- Nic nie mów. Nie chce cię już
więcej widzieć. – i wybiegłam z pokoju. Harry nawet się nie poruszył. Zamknęłam
się w łazience. Oparłam się o umywalkę. Oczy miałam całe opuchnięte i czerwone
od płaczu. Czemu mi to zrobił? Ty też go zradzałaś , odezwał się drugi głos w
mojej głowie, i to po kryjomu z jego najlepszym przyjacielem. Zamknij się!! Zamknij!!
Walnęłam z całej siły w lustro. Drobne kawałki szkła posypały się do zlewu. Na ręce
pojawiła się krew i zaczęła cieknąc po dłoni. Nagle usłyszałam pukanie do
drzwi.
- Odejdź, Harry!! Nie chce z tobą
gadać!! – głos miałam zachrypnięty.
- To ja, Louis. Harrego tu nie ma,
wyszedł.
Zawinęłam dłoń w ręcznik i
otworzyłam drzwi. Lou miał zaniepokojoną minę. Włosy niedbale spadały mu na
oczy, odsunął je nerwowo, a jego oczy powiększyły się z przerażenia, kiedy zobaczył
moją dłoń, owiniętą w ręcznik, już przesiąkniętym krwią.
- Boże! Coś ty zrobiła?!
- Uderzyłam w lustro. – odparłam obojętnym
tonem i machnęłam zdrową ręką, dając mu do zrozumienia, że nic mi nie jest.
- Trzeba to opatrzyć. –
powiedział.
- Nie trzeba.
- Elena, nie kłóć się ze mną. –
ostrzegł. Westchnęłam. Odwinął ręcznik i skrzywił się. Nie wyglądało to za
dobrze, ale miałam to gdzieś. Wyciągnął z szafki obok lustra, apteczkę i
wygrzebał wodę utlenioną i bandaż. Namoczył wacik wodą i czule przykładał do
rany. Wykrzywiłam twarz z bólu, kiedy zapiekło. – Wiem, że to piecze, ale
wytrzymaj jeszcze chwilkę. – kiedy oczyścił ranę, zrobił opatrunek.
- Już. – powiedział zadowolony z
siebie.
- Dziękuje. – uśmiechnęłam się z
wdzięcznością.
- Nie ma za co. A teraz powiedz
mi, co się stało?
Wiedziałam, że prędzej czy później
o to zapyta. Spuściłam głowę w dół. Nie chciałam żeby widział łzy na moich
policzkach. Ujął mój podbródek tak, żebym spojrzała na niego. Jego oczy były smutne
i zmartwione.
- Proszę, powiedz.
- On . . . – mówiłam słabym,
przerywanym głosem – całował się . . . z Allysą. – kiedy wydusiłam ostatnie słowo,
wtuliłam się w niego i zaczęłam głośno szlochać. Lou gładził mnie opiekuńczo po
włosach i uspokajał w ramionach, jak małe dziecko.
- Musisz się wyspać, jesteś
zmęczona. – fakt byłam zmęczona – Chodź, zaprowadzę cię do twojego pokoju.
- Nie! – zaprotestowałam nagle. Louis
spojrzał na mnie zdumiony. – Nie chce tam spać.
- No to prześpisz się u mnie. – podniósł
mnie i zaniósł na rękach do pokoju, który znajdował się na samym końcu
korytarza. Położył mnie delikatnie na łóżku, jakbym była z porcelany i usiadł obok.
- Masz wino? – kompletnie go tym
pytaniem zaskoczyłam.
- Miałaś spać. – przypomniał.
- Odechciało mi się. Mam ochotę
się upić do nieprzytomności.
- To nie jest dobry pomysł.
- Och, daj spokój. – przewróciłam
oczami. Louisowi nie chciało się już ze mną sprzeczać, tylko powiedział:
- Ale potem masz spać. – westchnął
z rezygnacją.
- Tak jest kapitanie.
Wyciągnął dwie butelki wina z szafki
nocnej. Nie dopytywałam się skąd się tu wzięły i czemu je tu trzyma, tylko
chwyciłam jedną i napiłam się prosto z butelki.
Siedzieliśmy na podłodze oparci o
łóżko, popijając wino i gadając o różnych rzeczach. Udało mi się zapomnieć o
tym co się wcześniej zdarzyło. Wiedziałam, że alkohol uderzył mi już do głowy,
byłam bardziej nawalona niż Lou, ale on też już mało co kontaktował. Zbliżyłam się
do niego i usiadłam na nim okrakiem. Poczułam między nogami jego twardniejący członek.
Naparłam na niego a on jęknął.
- Elena, nie możemy. – wiedziałam o
tym. Ale pragnęłam go tak bardzo jak on mnie. Bez zastanowienia wbiłam usta w
jego, ściągając mu koszulę. Potem pomógł mi z moją bluzką. Podniósł się, razem
ze mną z podłogi i ułożył mnie na łóżku. Podparł się na rękach, po bokach mojej
głowy. Spojrzał na mnie swoimi niebieskimi oczami i wypowiedział te dwa jakże znaczące
słowa:
- Kocham cię.
Poczułam ciepło na ciele. Zanim się zorientowałam, usłyszałam swój głos:
Poczułam ciepło na ciele. Zanim się zorientowałam, usłyszałam swój głos:
- Ja też cię kocham.
Oczy mu zabłysły. Na ustach
pojawił się słodki uśmiech. Ciepłą dłonią zaczął jeździć po moim ciele. Zadrżałam. Nagle zatrzymał się przy pasku moich spodni. Nasze oczy się spotkały. Zagryzłam
zachęcająco wargę i przytaknęłam głową. Ściągnął ze mnie spodnie, a potem
swoje. Zostaliśmy w bieliźnie, ale ich też szybko się pozbyliśmy. Gorący język
Louisa drażnił moje sutki. Stęknęłam z
podniecenia, kiedy wziął jednego do ust i zaczął ssać.
- Louis. – wyszeptałam. Przerwał i
podniósł wzrok, by spojrzeć na mnie.
- Tak?
- Wejdź we mnie. Chcę cię poczuć w
sobie.
Oblizał wargi i posłał mi swój
zabójczy uśmiech. Założył prezerwatywę i wszedł we mnie szybko i głęboko. Jęknęłam
z rozkoszy. Dobrze, że nie byłam już dziewicą i mniej bolało. Louis sprawnie
ruszał biodrami, a ustami miażdżył moje usta. Poczułam znowu ból, wszedł
głębiej, a potem już nic nie pamiętałam.
Obudziły mnie poranne promienie
słońca. Wdarły się przez okno, zalewając całe pomieszczenie. Rozejrzałam się po
pokoju, marszcząc brwi. Co ja robię w pokoju Louisa? O mało nie spadłam z łóżka,
kiedy zobaczyłam go obok. Leżał na brzuchu, cienka, biała, przezroczysta
pościel okrywała tylko jego dolną połowę. Aż kusiło by ją odkryć. Pokręciłam głową
i starałam przypomnieć sobie coś, jak do tego doszło. Louis wyznający mi miłość,
ja wyznająca mu to samo, a potem . . . O nie! Lou otworzył oczy i leniwie podniósł
się. Patrzyłam na niego przerażonymi oczami.
- Elena, coś się stało?
- Tak. Czy my . . . – musiałam się
upewnić. Przełknęłam głośno ślinę. Miałam nadzieję, że może to było tylko moje
złudzenie, że tak naprawdę to się nie wydarzyło. Ta, jasne, złudzenie. Jesteś
naga w jego łóżku, on również. Oczywiście, do niczego nie doszło. Lou uśmiechnął
się.
- Byliśmy pijani, no i trochę nas
poniosło.
- O nie, nie, nie, nie . . .
Jego uśmiech zbladł. Był szczęśliwy,
a ja znowu go tego pozbawiłam. Powinnam siedzieć
za to w piekle.
- Louis, przepraszam . . . –
spojrzałam na niego niepewnie.
- Tak ,wiem, Elena. Wiem, że nie
chcesz mnie zranić i Harrego, nikogo. Chcesz dla wszystkich dobrze, ale musisz
wreszcie wybrać. Ja albo Harry.
Miał rację. Nie mogłam przez cały
czas zwodzić Harrego i robić kolejnej nadziei Lou. Nadszedł czas bym podjęła
decyzję, z którym mam być na zawsze. Wstałam i zaczęłam się ubierać.
- Gdzie idziesz?
- Muszę się przejść, przemyśleć to
wszystko.
Zeszłam na dół. Na szczęście
wszyscy spali. Nie chciałam na razie z nikim gadać. Poczułam ostry ból między
nogami. Cholera. Naprawdę wszedł za głęboko. Ignorując ból, wyszłam na świeże
powietrze. Zapach natury otulił moje nozdrza. Wzdłuż jeziora spostrzegłam
Allysę. Stała przy brzegu wody i patrzyła w przestrzeń. Przyśpieszyłam kroku. Miałam
ochotę jej wygarnąć co o niej myślę. Gdy mnie zauważyła, posłał mi jadowite
spojrzenie.
- Ty dziwko!! – wykrzyczałam jej
prosto w twarz.
- Popatrz na siebie.
- O co ci chodzi?!
- Myślisz, że nikt tego nie widzi
. . .
- Czego?
- Że romansujesz z jego najlepszym
przyjacielem. – zamurowało mnie. Skąd ona to wie? – Eleno – moje imię
wypowiedziała z wielką pogardą. – wszyscy to widzą, jak na siebie patrzycie. Dziwię
się, że Harry tego nie zauważył. A no tak, jest tak zapatrzony w ciebie, że
tego nie dostrzega. A szkoda.
- Czego ode mnie chcesz?! – na jej
ustach pojawił się podstępny uśmieszek.
- Zostaw Harrego, a ja mu nie
powiem, że zdradzasz go z Louisem.
- Szantażujesz mnie?
- Nie, wyświadczam ci tylko
przysługę. Nie będziesz musiała się martwić, kogo odrzucić. Ja będę z Harrym, a
ty z Louisem. I wszyscy będą szczęśliwi.
- Nigdy!
- Zastanów się. No chyba, że chcesz,
by Harry cierpiał. – uśmiechnęła się perfidnie. Wiedziała już, że wygrała tą
wojnę. A potem ruszyła z gracją wzdłuż jeziora.