Skye kupiła Danielle seksowną, czarną, koronkową bieliznę.
Ja kupiłam jej płyty z ulubioną muzyką. Kate natomiast wybrała dla niej komplet
pięknej, srebrnej biżuterii z diamentami. A Miley śliczną, długą sukienkę w
kwiatki, z wycięciem na plecach. Kiedy Kate poszła jeszcze kupić sobie strój na
randkę z Louisem, razem z Miley, ja z Skye poszłyśmy na shake’a. Gadałyśmy o
różnych rzeczach, aż nagle Skye wyskoczyła z dziwnym pytaniem:
- Czujesz coś do Louisa?
Próbowałam nie okazywać zdenerwowania, ale nie za bardzo mi
to wychodziło.
- Nie. – odpowiedziałam szybko.
- Elena, przestań.
- Co mam przestać? – zachichotałam głupkowato. Cholera!
Wpadka!
- Widziałam jak na niego patrzysz. A kiedy on pocałował
Kate, zauważyłam na twojej twarzy zazdrość. Widać, że on też do ciebie czuje
miętę.
- Jesteśmy tylko przyjaciółmi. A on w ogóle jest z Kate, ja
natomiast z Harrym . . . i niech tak pozostanie.
- To dobrze, bo wiesz nie chce, żebyś potem cierpiała. I
pamiętaj, że jak masz jakieś problemy, jestem obok. –jej kąciki uniosły się.
- Wiem. – odwzajemniłam uśmiech – Kocham cię.
- Ja ciebie też, szkrabie.
- Ej. Nie jestem szkrabem. – Skye zaśmiała się na widok
mojej miny. Później dołączyłam do niej. To skarb mieć taką przyjaciółkę. Ona zawsze
była przy mnie w trudnych chwilach.
Pięć minut potem Kate i Miley podeszły do stolika przy
którym siedziałyśmy i zabrawszy torby z zakupami, ruszyłyśmy do domu.
* * *
Kate poprosiła mnie bym pomogła jej się przyszykować na
randkę. Zgodziłam się. Siedziała przed lustrem, a ja układałam jej fryzurę w
kok. Spojrzałam na jej odbicie. Wyglądała przepięknie. Miała na sobie piękną,
niebieską, koronkową sukienkę. Kate częściej nosiła luźniejsze ciuchy, ale
musiałam przyznać, że ten dziewczęcy look też jej pasował. Zrobiłam jej
delikatniejszy makijaż niż zazwyczaj. Jej oczy cały czas błyszczały ze szczęścia,
a policzki miała lekko zaróżowione, co dodawało jej jeszcze piękniejszego uroku. Kiedy skończyłam,
przejrzała się i uściskała mnie w podzięce.
- Dziękuje – powiedziała. Jej uśmiech ani prze chwilę nie
zniknął.
- Nie ma za co.
- Jest. – uściskała mnie jeszcze raz. – Bardzo mi na nim
zależy . . . – jej policzki zaczerwieniły się jeszcze bardziej. Boże! Ona jest
szalenie w nim zakochana.
Nagle do pokoju wpadł Louis. Serce podskoczyło mi. Wyglądał
. . . zabójczo. Miał na sobie niebieską marynarkę, pod tym biały t -shirt i
dżinsy, jakby dopiero dzisiaj kupione. Pod koszulką zobaczyłam bardziej
wyrzeźbione ciało, pewnie chodził z Liamem na siłownie. Przód włosów postawił w
górę na żelu. Pachniał jakimiś drogimi perfumami.
- Goto . . . Wow! Świetnie wyglądasz! – zwrócił się do Kate.
- Dzięki – odezwała się nieśmiało. – Ty również.
Na litość boską!! Elena, nie gap się tak na niego! Ale było
już za późno, Lou zauważył to i zaśmiał się.
- Aż tak jestem piękny?
- Co? Ja . . . eee . . .yyy . . .- zaczęłam się jąkać. Weź
się w garść, kobieto! -krzyczał mój umysł. - . . .życzę wam udanej randki. – wydobyłam z
siebie szeroki uśmiech i zmieszana szybko przeszłam obok Louisa i skierowałam
się na dół. Wpadłam na Harrego, który właśnie wchodził na górę.
- Kochanie, gdzie tak pędzisz? – posłał mi szelmowski
uśmiech. Serce ponownie obiło się o moją klatkę piersiową. Cholera! Ogarnij
się! – przykazałam sobie.
- Do ciebie. – przygryzłam zalotnie wargę, którą potem Harry
delikatnie musnął. Lou i Kate wyszli z pokoju.
- Wow! Odstrzeliliście się jak na Boże Narodzenie. –
skomentował rozbawiony Harold.
- Och, zamknij się! – odpyskował mu Lou z wystawionym
językiem – To nie ta pora, głupku. – ujął rękę Kate i zeszli na dół.
- Musisz mu tak zawsze dokuczać?
- Tak. – cmoknął mnie w usta i pociągnął do naszej sypialni.
– Ubieraj się. – rzucił.
- Gdzieś idziemy?
- Do salonu tatuażowego
z Zaynem i Skye. – odparł.
- Co?
- Zrobimy sobie tatuaż. Chyba się nie boisz?
- Nie. – odpowiedziałam stanowczo – Wcale.
- To dobrze.
- Co sobie wytatuujemy?
- Zobaczysz.- mrugnął do mnie okiem. – No, przebieraj się.
Wybrałam luźny, kolorowy strój. Zielone dżinsy, niebieską
bokserkę, a do tego bluzę w tym samym kolorze co spodnie. Kiedy byliśmy już
wszyscy gotowi, ruszyliśmy na ulicę Langham Street, na której znajdował się
salon. Dowiedziałam się, że szefem tego salonu jest wujek Zayna, Drake.
Przywitał nas bardzo ciepło. Bardzo się cieszył, że wreszcie mógł poznać tą
niezwykłą dziewczynę Zayna, o której to mulat wcześniej ciągle nawijał.
Zaczęliśmy sobie robić tatuaże, pierwsze zrobił sobie Zayn na ramieniu z imieniem Skye, natomiast Skye z
imieniem Zayn. Ja z Harrym zrobiliśmy sobie takie same tatuaże, również na
nadgarstku tak jak Skye, tylko z naszymi imionami, a po tym napis forever. Wtedy kiedy wujek Zayna robił
mi ten tatuaż, Harry przez cały czas trzymał mnie za rękę, dzięki temu ból nie
był taki straszny. Przy nim zawsze czuję się bezpiecznie. Umarłabym, gdybym go
straciła. Jest dla mnie wszystkim.
* * *
Na urodziny Danielle wszystko było już przygotowane.
Mieliśmy dużo czasu do rozpoczęcia niespodzianki dla niej, więc
postanowiłam się przejść. Gdy ubierałam adidasy, za rogu wychylił się Louis.
- Gdzie idziesz? – spytał z zaciekawieniem.
- Pospacerować po plaży.
- Idę z tobą, jeśli mogę?
- Jasne. – posłałam mu delikatny uśmiech i wyszliśmy. Ruszyliśmy
na Manhattan Beach, która była opustoszała, ponieważ pogoda nie zadowalała.
Niebo było całe zachmurzone i wydawało się, że zaraz spadnie deszcz. Takie
pogody w Nowym Jorku były rzadko widywane. Szliśmy wzdłuż plaży, wiatr
delikatnie muskał nasze twarzy.
- Jak było na randce? – przerwałam ciszę.
- Dobrze. – odpowiedział krótko i pokazał swoje białe zęby.
A potem znowu nastała ta niezręczna cisza.
- Elena? – zagadnął po dłuższej chwili. Spojrzałam na niego.
- Hmm?
Przerwała nam fanka. Skąd ona się tu wzięła?- pomyślałam
zdziwiona. Lou dał jej autograf i zrobił sobie z nią zdjęcie.
- To twoja dziewczyna? – spytała potem.
Lou nerwowo podrapał się po głowie i zarumienił się na
twarzy, tak samo jak ja.
- Nie. To moja przyjaciółka. – wyjaśnił szybko.
- Szkoda. Pasowalibyście do siebie. – uśmiechnęła się i
odeszła.
- To było . . . dziwne – skomentowałam, gdy fanka zniknęła z
pola widzenia.
- Tak, dziwne. – przyznał.
- Dogoń mnie. – zachichotałam wesoło i ruszyłam biegiem w
stronę jezdni.
- Co?! – zawołał za
mną, zaskoczony.
- Jak mnie dogonisz, dostaniesz koszyk marchewek! – rzuciłam. Zaśmiał się i rozpoczął pogoń za
mną. Odwróciłam głowę, żeby spojrzeć czy jest już blisko, kiedy nagle ziemia
się pode mną ugięła i wpadłam do ogromnej dziury. Z daleka było słychać
przerażony krzyk Louisa. Wszystkie mięśnie mnie bolały, a najbardziej prawa
noga. No super! Pewnie zwichnięta, albo gorzej, złamana. A na dodatek jestem
cała brudna od ziemi! Spojrzałam w górę. Wpadłam bardzo głęboko. Zobaczyłam Louisa, kucał nad przepaścią.
-Elena! Nic ci nie jest?
- Chyba złamałam nogę. Nie mogę jej poruszyć.
Louis wskoczył do dziury i upadł prosto na mnie. Na
szczęście nie trafił w nogę. Zakrył moje ciało swoim, podpierając się na rękach. Jego ciepły oddech przyprawiał mnie o
dreszcze. Zauważyłam, że wpatruje się w moje usta i powoli zbliża swoje. Nie
rób tego! Nie! Nie! Nie!
- Louis – wyszeptałam. Spojrzał w moje oczy.
- Tak?
- Mógłbyś zejść ze mnie.
- A tak, przepraszam. – podniósł się ze mnie, wziął mnie na
ręce i usiadł ze mną, opierając się o ścianę ziemi. Nawet nie miałam siły
protestować, tylko oparłam głowę na jego ramieniu.
- Jesteś debilem.
Spojrzał na mnie zdezorientowany.
- Czemu?
- Mogłeś iść po pomoc, a ty tu wskoczyłeś i teraz razem gnijemy w tej dziurze.
- Nie mogłem cię tu samą zostawić. – powiedział z troską w
głosie.
- Nic by mi się nie stało.
- Jasne, mogłabyś złamać drugą nogę. – zażartował. Walnęłam
go lekko łokciem w żebro.
- Auuu! – zrobił urażoną minę – To bolało.
- I dobrze. – burknęłam.
- Masz przy sobie telefon?
- Nie – odpowiedziałam.
- A gdzie mój koszyk marchewek?- zachichotał.
- Nie dostaniesz.
- Dogoniłem cię – stwierdził. Jego uśmiech powoli mnie
irytował.
- Lou, musimy się stąd wydostać. – szepnęłam gorączkowo.
- Tak ci źle ze mną? – jego oczy błyszczały szczęściem,
takim jakie zauważyłam u Kate, kiedy . . . Nie! To tylko zwidy!
- Nie – odpowiedziałam w końcu – Ale nie mam zamiaru spędzić
tego dnia w tej dziurze.
- Mi tam pasuje. -
uśmiechnął się łobuzersko. – A jak noga?
Odsunęłam nogawkę spodni, noga trochę spuchła.
- Nie wygląda to za dobrze. - mina mu zmizerniała.
Zauważyłam ze wpatruje się w na mój tatuaż na nadgarstku. Jego mina była teraz
nieobecna.
- Fajny tatuaż. Harry ma taki sam?
Przytaknęłam. Odwrócił ode mnie w wzrok i spojrzał w górę.
Nagle zmienił temat.
- Kurcze, siedzimy tu już tak długo, powinni się skapnąć, że
nas nie ma.
- Tak, powinni. – ziewnęłam.
- Jesteś śpiąca?
- Może trochę. Noga coraz bardziej mnie boli.
- Cholera! – zaklął – Mogłem iść po tą pomoc, nie
siedzielibyśmy tu, a teraz nie możemy się wydostać, bo jest za wysoko. – był wkurzony na siebie.
- Lou, nie obwiniaj się. Cieszę się, że ze mną zostałeś,
jednak nie chciałabym tu zostać sama. – uśmiechnęłam się do niego i zmierzwiłam
mu włosy. Jego kąciki ust powoli się uniosły.
- Jeżeli chcesz, to prześpij się. – zasugerował.
Przytuliłam się do jego wyrzeźbionej klatki piersiowej, od
której biło takie ciepło. Objął mnie
mocniej. Wtulona w niego, zasnęłam, zapominając o uciążliwym bólu.
super rozdział ale końcówka też jest niezła ^_^
OdpowiedzUsuńdziękuje:*
UsuńBardzo,bardzo fajny rozdział,a końcówka strasznie urocza i już nie mogę doczekać się kolejnej części i dalszych losów;),,Miłość rośnie wokół nas...''-Lou i Elena<3
OdpowiedzUsuńdziękuje:* hehe a ty zaś z tą piosenką:D hehe cieszę się, że ci się podoba:D
UsuńHehe Elena,wiesz że to jest moja ulubiona piosenka,żeby cię wkurzać:)
UsuńIntrygujący wątek Louisa i Eleny. Ciekawa jestem, co będzie z jej związkiem z Harrym... Wydaje mi się, że im się nie układa, do Louisa z kolei Elena zaczęła coś czuć. Czekam na dalszy rozwój wydarzeń. :)
OdpowiedzUsuń